Wierzę w Boga Ojca - Katolicyzm - Książki ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart - Najwięcej ofert w jednym miejscu ⭐ 100% bezpieczeństwa każdej transakcji. Kup Teraz!
No nie, kobiety z Polski nie są groźne. Wedle teorii z mojego kochanego filmu "Avanti": najgorsza kobieta na świecie to kobieta z Sycylii, gorsza od kobiety z Sycylii jest tylko kobieta z Sycylii w ciąży! Gdy to opowiedziałem swojemu lekarzowi, który ma dom w okolicach Corleone - zaprzeczył i stwierdził, że są one do rany przyłóż! Zgoda, doktorze, ale chyba nie do rany pan je przykładasz...No, wystartowaliśmy, dziś będzie moje wyznanie wiary. A zaczęło się - jak zwykle - niewinnie. Zadzwonił przyjaciel i mówi, że ma białaczkę. I leży na onkologii. Pyta, co robić, przygnębiony. Próbuję poprawić mu nastrój. "Wiesz co, Józiu, pojedź na ryby. Na łososie do Norwegii. Wypoczniesz, złowisz coś, zmrożonej wódki popijesz, życia użyjesz, póki jeszcze siły" (a on całe życie pracuś, zero alkoholu, zero zabawy, wzór męża i ojca - aż dziwię się czasem, skąd ja mam takich przyjaciół). No i już wydawało mi się, że go przekonałem. Aż tu telefon. Znów Józio, przyciszonym głosem. Pomyślałem nawet, że umiera. A on: "Wiesz, posłuchałem cię. I wyjechałem się wyciszyć. Ale wiesz gdzie? Na tygodniowe rekolekcje do Częstochowy".Czy wiesz, Józek, jak smakuje surowy łosoś złowiony w Norwegii? Łapiesz go, bo sam się na haczyk zaczepia. Odcinasz głowę (bo ryba, jak też władza wszelka od głowy się psuje). Patroszysz, płuczesz, solisz, dokładasz kopru zielonego i na dwa dni do lodówki. Wyjmujesz i... niebo w gębie! Zaczynasz rozumieć, jak ludzie żyli tysiącami lat bez ognia - bo czyż nie jest pyszny tatar? A ostrygi? Owoce? No więc Józio, mimo tej mojej naprawdę dobrej reklamy, wybrał... Częstochowę! Klasztor. Modlitwę u paulinów. Najpierw myślałem, że zwariował chłop na starość. Ale nie, już w piątek wieczorem dzwonił pytać, jaki jest do przerwy wynik Widzewa z Legią... I przeprosił, że mówi tak cicho - bo dzwoni spod kołdry. Bo medytacje. I mówił, że ksiądz też pyta się o wynik...Jestem ciekawski, więc zapytałem Józia, skąd ta wiara. I nie chcę filozofować, więc powtórzę jego słowa: "Jak tak leżę na onkologii, to widzę setki ludzi, często młodych, bardzo chorych, którym lekarstwa nie pomagają - nieco tylko uśmierzają ból. I idziemy do Boga. Nie po cudowne lekarstwo, takiego nie ma. Ale po wyciszenie się, jak te rekolekcje. Modlitwa dodaje niezwykłych sił. I cudownie tamuje łzy…".Wierzysz w to naprawdę? - podpuszczam, gdyż jedyna modlitwa, jaką ja wznoszę do Boga, to: "Panie Boże, daj zdrowie, bo na rozum za późno!". A na to Józek zaczyna opowieść. Że jego babcia w roku 1903 poszła z synkiem w wózku, pieszo, z Włocławka do Częstochowy i wyzdrowiał. Że młody kleryk z Włocławka, Stefan Wyszyński, też mimo ciężkiej choroby wybrał się do Częstochowy, ozdrowiał, żył jeszcze kilkadziesiąt lat. I zrobił tak wspaniałe rzeczy jak pojednanie Polaków z Niemcami, pokazał coś niezwykłego - chęć pokoju między ludźmi, tego, czego tak bardzo brakuje, zwłaszcza teraz...Gdy Józio zaczyna filozofować, lubię go sprowadzić na ziemię. No więc, że księdzu Popiełuszce Włocławek jakoś nie pomógł, stał się miejscem męczeńskiej kaźni... Ale przyjaciel i tu ma odpowiedź: "Ta śmierć to tylko dowód, jak silna jest nienawiść do Boga, ale też jak Bóg... wybacza. Bo ludzie wciąż nie wiedzą, co czynią...".Tak. Wiara uczy miłości i wybaczania… W samą porę ten Józek mi to powiedział. Jesteśmy bowiem świadkami ataków na Kościół. Oczywiście będą przegrane, jak przegrany jest każdy ubliżający Bogu - tak dzieje się zresztą od dwóch tysięcy lat. Teraz postępowcom nie pasuje, że Kościół protestuje przeciw in vitro. Ja podzielam te niepokoje, zresztą jestem przeciwko zarówno in vitro (czyli w szkle), jak i in gommo (czyli w gumie) - przeciwko! Ludzkie pomysły w zakresie eksperymentów czasem są pożyteczne, bo są, prawda to, ale zawsze mają uboczne skutki, zawsze! (już był zresztą taki doktor, co eksperymentował, Frankenstein się nazywał, a Mengele też miał lekarski dyplom).Księżom odmawia się dziś, by bronili zasad - no to kto ma ich bronić? Józek zresztą, budowlaniec, wcale nie pod wpływem rekolekcji powiada, że nie doceniamy długofalowych planów Kościoła: "Zobacz, Pawełku, jak oni budują kościoły. Tylko z najdroższej cegły, klinkierówki, wolno i starannie. Bo to nie są budowle na jutro i pojutrze, to są budowle na setki lat! Na wieki wieków!". Jasne, każdy ma chwile zwątpienia. Ja na przykład najtragiczniejszy dzień w życiu miałem tuż po tym, jak modliłem się w bazylice Mariackiej. Dziś rozumiem, że grzech to wolna wola - i tu żaden Bóg nie jest wszechmogący i nie zbawi. Jak i w chorobie. I Bóg nie spowoduje, że ludzie przestaną się mordować i nienawidzić. Ale pokazuje drogę, że można spróbować. I nadstawić drugi policzek. I przyklęknąć!Wielka szkoda, że biskupów się nie słucha, raczej z nich podśmiewuje. Też tak mam. Ostatnio prezydent wybrał się do Watykanu na audiencję (ej, mądrale, zauważyliście, że Kościół nasz ma własne państwo, nie posiadając - jak kpił Stalin - ani jednej dywizji). Otóż usłyszałem, że audiencja Komorowskiego szykowana była na 20 minut, a trwała 30. I pomyślałem, że... Benedykt XVI najwyraźniej znów mówi o jedną trzecią wolniej, staruszek... Zresztą nie ja wymyśliłem ten żart: "Pooolaaacy! Jesteście otoczeeeni! Bożąąą miłooością!". Nie przepadam za niemieckim papieżem, ale wiem, że skoro go wybrano, nie bacząc na paszport ani młodość w Hitlerjugend, to znaczy, że Bóg naprawdę chce zgody narodów. Chyba jako ostatni parę razy mi pomógł. Gdy jeden raz w życiu byłem u spowiedzi, u kolegi zresztą, przy piwku to się odbywało, jak to u mnie - zapytał, czy mam jakiś ciężki grzech na sumieniu. Odparłem, że tak, że nie ożeniłem się z matką mojego syna. A on na to: "Paweł, ale to nie jest grzech! Chciałeś dziecka? Nie namawiałeś matki do aborcji? Nie? No to jest twoja zasługa, życie dałeś!". Ksiądz więcej dał mi ulgi niż tysiąc randek. Rozgrzeszenie. ale wrócę do Józia kochanego, który czuje się po rekolekcjach już lepiej, no i do tych ryb. Przypomniał mi się dowcip, jak to w sklepie wędkarskim przyjmują nowego sprzedawcę i właściciel przygląda się jak nowemu idzie. No i wchodzi klient, a nowy sprzedaje haczyki, potem żyłkę. I dwa kołowrotki. I wędkę. I spinning. Kalosze. I łódkę! - Świetnie panu poszło - wybiega go pochwalić. Bo on przyszedł kupić haczyki, a pan mu i wędki, i łódkę sprzedał. I Ależ on wcale nie przyszedł po haczyki! Tylko po podpaski! A ja mu na to: Panie, jak żona ma okres, no to co pan będziesz w domu siedział! No to jedź pan na ryby! No więc Józiu, pojedźmy na te ryby! Pomodlimy się o zdrówko i dobre branie. Ty - o te przepyszne łososie na surowo. A ja - że jak już ma być branie, to żeby to nie były kobiety z Sycylii. Bo mieć w domu kobietę z Sycylii w ciąży - tego bym ci chyba, Józiu, nie wybaczył nigdy. Bo tylko Bóg wybacza, naprawdę.
Wierzę w Boga — mówimy w naszym wyznaniu wiary. Jest rzeczą aż nadto oczywistą, że słowa te znaczą bardzo wiele! Kim jednakże jest Ten, w którego wierzę — Bóg? Słowo Boże odsyła nas do pierwotnego doświadczenia Izraelitów z mogącą oddziaływać rzeczywistością, która dała im się poznać jako Jahwe, to znaczy: „Ja
Wyjdźmy od stwierdzenia św. Tomasza z Akwinu, że czym innym jest uznawać prawdziwość zdania: “Bóg istnieje”, czymś zaś zupełnie innym jest wierzyć w Boga. Spójrzmy na to rozróżnienie w perspektywie relacji między mną a tobą. Jeśli jesteś moim współmałżonkiem, ojcem lub matką, dzieckiem lub przyjacielem, uczniem lub przełożonym, twoje istnienie jest przecież dla mnie czymś oczywistym. Ale zarazem ja w ciebie mogę wierzyć lub nie wierzyć, tak samo jak ty we mnie, zaś moja wiara w ciebie może oznaczać dwie różne rzeczy. Jeśli się stało z tobą coś złego, na przykład popadłeś w alkoholizm albo rozregulowałeś się moralnie, moja wiara w ciebie oznacza, że nie uważam cię za człowieka zupełnie straconego; nawet wbrew ludzkiej nadziei, będę się mobilizował i poświęcał, aby ci pomóc wyjść na prostą drogę. Moja wiara w ciebie może też przybrać inną postać. Uważam cię za człowieka szczególnie mądrego, dobrego, silnego, doświadczonego itp., i to daje mi iskierkę nadziei w sytuacji, która mnie przerasta. Załóżmy, że to ja jestem alkoholikiem i liczne moje próby wyrwania się z tego nałogu spełzły na niczym. Ale oto widzę (początkowo z niedowierzaniem), że ty uwierzyłeś w moje uzdrowienie, nie żałujesz sił, aby mi dopomóc, i czynisz to bardzo mądrze. Powoli zaczynam w ciebie wierzyć, chwytam się podanej mi przez ciebie ręki, i to, co jeszcze niedawno było niemożliwe, coraz bardziej staje się rzeczywistością: niewolę alkoholową mam już za sobą. Rzecz jasna, na twoją wiarę we mnie mogę również zareagować inaczej. Mogę mieć gdzieś twoje wysiłki, nawet jeśli są mądre i przepełnione prawdziwą życzliwością, i wcale w ciebie nie uwierzyć. Wówczas moja sytuacja jest nadal beznadziejna, tak jak była. [irp] Uzbrojeni w powyższe intuicje, przyznamy zapewne rację św. Tomaszowi, który twierdził, że można bez żadnych zastrzeżeń uznawać istnienie Boga, a zarazem być człowiekiem niewierzącym. Można przecież uznawać istnienie Boga tylko dlatego, że rozum tego się domaga, albo w przerażeniu przed perspektywą ostatecznego bezsensu. Wiara w Boga zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w Bogu Żywym znajduję źródło światła i mocy, kiedy spotykam Go w różnych okolicznościach mojego życia jako Kogoś Kochającego. Wierzę naprawdę w Boga, jeśli całą, na jaką mnie stać, głębią mojego jestestwa wiem, że On zasługuje na to, abym ja oraz każdy z moich bliźnich zawierzył Mu całego siebie. Tylko dlatego mogę wierzyć w Boga, że najpierw Bóg uwierzył we mnie. W Piśmie Świętym oraz w nauczaniu Kościoła ta wiara Boga w człowieka nazywana jest łaską bądź miłosierdziem. Ale uwaga: nasze wyobrażenia na temat łaski Bożej niekiedy są bardzo dalekie od prawdy. Bierze się to stąd, że zbyt rzadko nasze wyobrażenia o Bogu porównujemy z tym, co On sam nam objawił w Jezusie Chrystusie. Łaska Boża powinna nam kojarzyć się przede wszystkim z dobrym pasterzem, który szuka zagubionej owcy; z kochającym ojcem, który cierpi z powodu swego marnotrawnego syna i nie może się doczekać jego powrotu; z lekarzem i samarytaninem, który z miłością pochyla się nad człowiekiem trędowatym lub poranionym, i doprowadza go do zdrowia. Moja wiara w Boga jest możliwa dlatego, że Bóg pierwszy uwierzył we mnie, mimo że jestem wobec Niego większym niewdzięcznikiem, niż to sobie uświadamiam. To właśnie wyraża tradycyjna formuła, że wiara w Boga jest łaską. Mianowicie łaską jest to, że mogę w Bogu szukać ratunku i że odnajduję w Nim kochającego Ojca; że mogę Mu zawierzyć siebie samego i ocalić swoją duszę, choćbym nawet się znalazł w sytuacji przekraczającej moją ludzką wytrzymałość. Tym bardziej łaską jest to, że właśnie w Bogu mogę szukać ochrony przed sobą samym, On bowiem ma moc wyzwolić mnie nawet z mojej grzeszności. Z powyższego wynika, że miarą mojej wiary w Boga nie jest stan mojej świadomości, ale to, co zwykło się nazywać stanem mojej duszy. Choćby mówienie: “Panie, Panie!” napełniało mnie niewysłowioną słodyczą, choćbym mocą mojej wiary wyrzucał złe duchy, przenosił góry i czynił inne cuda, marna jest ona, jeśli nie przemienia mnie samego. Ale z drugiej strony: Choćby ogarnęły mnie takie ciemności, że nie odczuwam już nawet tego, że Bóg istnieje, nic mi to nie zaszkodzi, a może wręcz przyśpieszy moje duchowe dojrzewanie, jeśli tylko oburącz trzymam się prawa miłości, również wówczas, kiedy jest to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem lub ponad moje siły. Nie wytrwałbym bowiem w takich sytuacjach w postawie prawdziwej miłości, gdybym obiektywnie nie był blisko Boga i gdyby On mnie nie umacniał. Tutaj wtrąćmy radę dla człowieka niewierzącego, który nie wie jeszcze nawet tego, czy Bóg istnieje, chciałby jednak w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o Boga uniknąć zarówno nieuzasadnionej pewności, jak nieuzasadnionego agnostycyzmu. Otóż podstawową sprawą, kiedy pytamy o istnienie lub nieistnienie jakiegoś bytu, jest wybór odpowiedniej metody poszukiwania odpowiedzi. Kiedy zaczęto liczyć się z istnieniem bakterii, uświadomiono sobie, że problemu tego nie da się rozstrzygnąć bez skonstruowania odpowiednio doskonałego mikroskopu. Kiedy nie wiedziano, czy w układzie słonecznym istnieje Neptun, a po jego odkryciu, czy istnieje jeszcze Pluton, było rzeczą jasną, że potrzebne są coraz większe teleskopy. Jaką metodę należy zastosować, kiedy ktoś nie wie jeszcze, czy istnieje Bóg? Otóż nie wystarczy zauważyć – o czym wie każde dziecko – że jest On niewidzialny. My nie tylko nie możemy Go zobaczyć, ale w żaden sposób nie jesteśmy w stanie zająć wobec Niego pozycji z zewnątrz. “W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). On – jak zauważa św. Augustyn – jest bliższy mi niż ja sam sobie. Jeśli zatem Bóg istnieje (mówię teraz do człowieka niewierzącego), to wszelkie moje poszukiwanie Go dokonuje się bezpośrednio w Jego obecności. Co z tego wynika? To przede wszystkim, że jałowe będzie moje szukanie Boga, jeśli interesuje mnie głównie pytanie o pierwszą przyczynę wszechrzeczy. Choćbym bowiem uzyskał absolutną pewność, że Bóg istnieje – przypomnijmy spostrzeżenie św. Tomasza – wciąż jeszcze byłbym człowiekiem niewierzącym. Jak do poszukiwań astronomicznych niezbędne są teleskopy, tak – jeśli ja naprawdę chcę szukać Boga Prawdziwego – muszę to czynić nie tylko intelektem, ale całą moją życiową postawą, poniekąd całym sobą, przede wszystkim poprzez oczyszczanie się ze zła oraz kształtowanie w sobie postawy miłości. Jeśli zaś właśnie w ten sposób Go szukam, to niewątpliwie czynię to już w przestrzeni Jego łaski, nawet jeśli nie jestem jeszcze pewien Jego istnienia. Pan Jezus mówił o tym bardzo prosto: “Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Z prawdy tej wynika, że nawet kiedy już Boga znalazłem i pokochałem Go całym sercem, nie wolno mi przestać Go szukać. Ostatecznie bowiem znajdę Go dopiero wówczas, kiedy zobaczę Go twarzą w twarz na życie wieczne. Na koniec wspomnę o czymś, co dla nas w Bogu jest szczególnie fascynujące. Mianowicie Bóg dla każdego z nas jest Kimś Absolutnie Najbliższym. On kocha mnie bardziej niż ktokolwiek z moich najbliższych, na moim dobru zależy Mu daleko więcej niż mnie samemu. “Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie” (Ps 27,10; por. Iz 49,15; Syr 4,10). To chyba oczywiste: przecież to Bóg uzdalnia nas do wzajemnej miłości, przecież z Niego to płynie, że dla różnych ludzi jestem kimś drogim, a również ja czuję się głęboko związany z moimi najbliższymi. To On również uzdalnia mnie do tego, że zależy mi na moim dobru. Z kolei to mój grzech jest przyczyną tego, że potrafię skrzywdzić nawet ludzi sobie najbliższych, a własnego dobra szukam w sposób absurdalny, mianowicie niszcząc siebie i innych. Im więcej to wszystko sobie uświadamiam, tym więcej będzie mnie radowało przykazanie, że Boga muszę kochać z całej duszy, z całego serca, ze wszystkich sił i ze wszystkich myśli. Odkrywa ono najistotniejszą prawdę zarówno o Bogu, jak o nas samych oraz o rzeczywistości, w której Bóg nas umieścił. Logikę tego przykazania najwyraźniej można zobaczyć w świetle tego wydarzenia, które miało miejsce dwa tysiące lat temu: że Jednorodzony Syn Boży, będący jedno ze swym Przedwiecznym Ojcem, dla nas stał się jednym z nas i dał się ukrzyżować. Czy trzeba bardziej przekonującego dowodu, że Ten, który chce, abyśmy Go kochali z całej duszy i ze wszystkich sił, szuka bezinteresownie naszego dobra? O. Jacek Salij – “Poszukiwania w wierze”Po śmierci, zostajemy zaskoczeni tym, że jesteśmy i mamy tylko trzy możliwości: trafienie do Królestwa Bożego lub Piekła oraz do Czyśćca ("Poprawczaka"). Wskazałem też na dwa dary Boga Ojca: 1. wolną wolę"mogę siedzieć, mogę leżeć, robią co chcę" czyli owsiakowate "róbta co chceta" z wynikiem: mata, co chceta".
Ewangelia (Mt 20, 20-28) Kielich mój pić będziecie Słowa Ewangelii według świętego Mateusza Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?». Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Odpowiadając Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?». Odpowiedzieli Mu: «Możemy». On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował». Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu». KOMENTARZ Prosić czy nie prosić? Oto jest pytanie, które zadaje sobie wielu uczniów Jezusa, którzy chcą pełnić Jego wolę i nie wiedzą, czy ich prośba „spodoba” się Bogu, a dla nich samych będzie dobra. Co więc lepsze? Prosić źle czy nie prosić wcale? PROSIĆ! Spośród wszystkich możliwych opcji w naszym dylemacie najgorszą opcją jest nie prosić, czyli przestać się modlić o coś co wydaje nam się ważne albo nie mieć w ogóle odwagi powiedzieć Bogu o tym co zaprząta moje serce. Nawet jeśli moja prośba jest zła, głupia i niedojrzała – trzeba się modlić, bo wraz z moim trwaniem w Jezusie (J15, 4) w pewnym momencie przyjdzie odpowiedź na moją prośbę. Odpowiedzią może być spełnienie prośby, wyjaśnienie o co się modlić lub niespełnienie prośby. Odpowiedź przyjdzie, bo przecież modlitwa to spotkanie i rozmowa z żywym Bogiem, prawda? A poza tym sam Jezus obiecał, że gdy będziemy w Nim trwać, przyniesiemy obfity owoc! DLACZEGO WARTO PROSIĆ? Człowiek modlitwy rozwijając się w wierze, upodobnia się do Jezusa. Mając tego samego Ducha, zaczyna być coraz bardziej jednością z Bogiem. Coraz bardziej podobne stają się pragnienia, patrzenie na świat, wrażliwość. Jednakże różne przestrzenie w naszym życiu mają różne tempo nawracania się. Dlatego może tak być, że jakaś nasza sfera życia jest jeszcze niedojrzała i może w niej być jeszcze ziemskie (światowe, grzeszne, pogańskie, nienawrócone) myślenie. Taką historię obserwujemy w dzisiejszej Ewangelii, gdy matka synów Zebedeusza przychodzi wraz z nimi do Jezusa i prosi o to, by jej synowie zasiedli w Królestwie Jezusa po Jego prawej i lewej stronie. Na pewno wszyscy mieli dobre intencje, lecz z perspektywy Ewangelii i nauki Jezusa o służeniu jako ideale miłości, prośba ta była bardzo nieewangeliczna. Dobrze jednak, że ta prośba padła! O ile jesteśmy mądrzejsi dzięki niej, tak my i wszyscy czytający ten tekst, jak i sami zainteresowani! Dlatego w modlitwie prośby ważne jest by (1) być całkowicie szczerym z Jezusem i (2) trwać w Nim. Bo gdy będziemy w Nim trwali w szczerości serca, dojdziemy kiedyś do takiego stanu, o jakim pisze św. Paweł – „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20), a to zjednoczenie sprawi, że „jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15, 7-8). A JEŚLI PROŚBY SĄ ZŁE? A nawet jeśli prośby są złe, to Ojciec i tak da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą, nawet o niedojrzałe rzeczy (Łk 11, 13)! Nasz Ojciec jest tak hojny, że nawet jak źle się modlimy, to daje swoim dzieciom najlepszy Prezent jaki ma – Ducha Świętego: Ducha poznania woli Boga, Ducha miłości, radości i pokoju, Ducha zjednoczenia z Bogiem i Ducha który zmienia nasze serca upodabniając je do serca Boga. Bądź dziś z Bogiem szczery na modlitwie prośby! Bądź jak matka Synów Zebedeusza! Powiedz Bogu co TAK NAPRAWDĘ jest w Twoim sercu. Co masz do stracenia? Jeśli będziesz dusił w sobie swoje niespełnione pragnienia, one cię zabiją od środka. Będziesz miał cały czas ukrytą pretensję do Boga, że nie spełnia twoich największych marzeń, lecz nie spełnia dlatego, że nie mówisz Mu o tym na głos i nie odsłaniasz przed Ojcem tego, co naprawdę chcesz. A jeśli powiesz – to albo Bóg to spełni, albo spełni po swojemu i w swoim czasie, czyli LEPIEJ (jak u synów Zebedeusza), albo nie spełni wcale, bo nie przysłuży się to ostatecznemu celowi twojego życia, lecz da Ci za to swojego Ducha Świętego. Nie ma więc tu przegranych! Nie ma niewysłuchanych modlitwy! Bądź więc zawsze w kontakcie z Bogiem ii nigdy nie skrywaj tego, co pragnie twoje serce i co cię boli, choćby była to najbardziej głupia i wstydliwą sprawa. Ten, kto prosi – otrzymuje i to zawsze to, co najlepsze!
Chrystus «już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie» 18, to znaczy powołanie do udziału w tajemnicy trynitarnego życia Bożego 19. 14. Nauczanie dwóch Soborów Watykańskich otwiera zupełnie nowy horyzont także przed wiedzą filozoficzną.katechizmowe rozważania dodane 2014-11-28 15:41 Słowa rozpoczynające wyznanie wiary są najważniejszymi w całym symbolu. Kolejne zaś słowa są rozwinięciem tezy zawartej w pierwszych słowach. Skład Apostolski rozpoczyna się od słów „Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego Stworzyciela Nieba i ziemi”. Pierwsze słowa „Wierzę w Boga...” są podstawowym stwierdzeniem wyznania wiary. Symbol wiary mówi w całości o Bogu, a jeśli mówi o człowieku i o świecie to czyni to w odniesieniu do Boga. Podobnie jak z przykazaniami tak i tutaj pozostałe artykuły wyznania wiary rozwijają pierwszy i pozwalają lepiej poznać Boga. Wierzę w jednego Boga Tymi słowami rozpoczyna się Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański. Podkreślenie jedności Boga ma swoje zakorzenienie w Objawieniu Bożym Starego Przymierza. Prawda ta jest podstawowa i nieodłączna od wyznania istnienia Boga. „Wiara Chrześcijańska wierzy i wyznaje, że jest jeden Bóg, co do natury, substancji i istoty.” (cyt za KKK 200) Bóg objawił się Izraelowi, jako Jedyny „... Pan jest naszym Bogiem Panem Jedynym...” (Pwt 6 4-5). Przez proroków wzywa wszystkie narody by zwróciły się do Niego Jedynego (Iz 45, 22-24). Jezus w swoim nauczaniu również potwierdza, że „Bóg jest jedynym Panem” i że należy Go miłować „całą swoją duszą całym swoim umysłem i całą swoja mocą” (Mk 12, 29-30). Wskazuje również na siebie, że jest Panem. Wyznanie Jezusa, że jest Panem nie sprzeciwi się wierze w jednego Boga. Również wiara w Ducha Świętego Pana i Ożywiciela nie wprowadza podziału w jednym Bogu. Na soborze Laterańskim IV (1215r.) Kościół uznaje uroczyście: „ Całą mocą wierzymy i otwarcie wyznajemy, że jeden tylko jest prawdziwy Bóg, wieczny, nieograniczony,... wszechmocny i niewymowny, Ojciec i Syn i Duch Święty: trzy Osoby, ale jedna istota, jedna substancja, czyli natura całkowicie prosta” (cyt za KKK 202)Na przełomie obu Testamentów Jan Chrzciciel wzywał do chrztu wodą i nawrócenia, odwrócenia od złego, który przygotowywał do chrztu Duchem Świętym i ogniem udzielanego przez mocniejszego od niego - Jezusa. Potem Zmartwychwstały polecił apostołom chrzcić narody w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Teraz chrzest przyjmują ci
WstępOpowiadał mi pewien nieżyjący już kapłan, że po zakończeniu II wojny światowej polscy biskupi nakazali księżom, aby przez kilka lat głosili w parafiach kazania katechizmowe. Wojna dokonała bowiem wielkiego duchowego spustoszenia i trzeba było na nowo ugruntować w wiernych prawidła wia początku XXI wieku wiedza religijna katolików i znajomość doktryny Kościoła są również bardzo słabe. Mogłem się o tym przekonywać niemal codziennie, pełniąc posługę proboszcza w parafii. Właśnie wtedy zrodziła się we mnie myśl, aby wygłaszać kazania katechizmowe z systematycznym wykładem głównych prawd naszej wia tym pomyśle utwierdziły mnie zarządzenia niektórych naszych biskupów, którzy polecali księżom w swoich diecezjach głosić w niedziele nauki katechizmowe dla ugruntowania znajomości doktryny oraz norm etycznych i moralnych Kościoła. Biskupi zalecali głoszenie takich nauk systematycznie, to znaczy każdej niedzieli, z wyłączeniem jedynie największych świąt i uroczysto pasterzy Kościoła dodatkowo mnie zmotywowały i wkrótce podjąłem głoszenie kazań katechizmowych w swojej parafii. Jeśli chodzi o dobór tematyki nauk, uznałem, że najlepiej będzie się trzymać Wierzę w Boga, czyli wyznania wiary chrześcijań niniejszym tomiku znalazło się pięćdziesiąt pierwszych kazań katechizmowych, jakie w ciągu półtora roku, od stycznia 2012 roku do czerwca 2013 roku, głosiłem w parafii pw. św. Józefa Rzemieślnika w Robakowie niedaleko Poznania. W tekście rozważań zastosowałem punktory, aby przez łatwo rozpoznawalne wzrokiem fragmenty ułatwić Czytelnikowi przechodzenie przez tematykę kazań i zwiększyć w ten sposób czytelność ich tre nadzieję, że niniejsze kazania w formie drukowanej pomogą niejednemu spojrzeć szerzej na doktrynę Kościoła rzymskokatolickiego i uporządkować własną wiedzę religijną. Mam też nadzieję, że staną się inspiracją do dalszych osobistych poszukiwań. Szczęść Boże!ks. Piotr Ostański1. Objawienie- • Nasi wierni, również ci uczęszczający regularnie na niedzielne Msze św., często nie posiadają podstawowej wiedzy religijnej ani też elementarnej znajomości doktryny Kościoła rzymskokatolickiego. Inaczej mówiąc – nie do końca wiedzą, w co wierzą. Mylą na przykład Niepokalane Poczęcie z poczęciem Jezusa z Ducha Świętego, a zstąpienie Syna Bożego do piekieł uważają za Jego wizytę w pie tak jest? Być może dlatego, że w przeszłości nie mieli sprzyjającej okazji albo i chęci, aby pogłębić prawdy wiary. Dlatego nie może dziwić, iż niedzielne kazania brzmią dla nich abstrakcyjnie, że są dalekie od ich życia, rozbrzmiewają ponad ich głowami i dają im niewie • Aby tej smutnej sytuacji choć trochę zaradzić, postanowiłem omawiać w kazaniach, które nazywam „katechizmowymi”, główne prawdy naszej świętej wiary. Chciałbym, aby te kazania pomogły wszystkim pogłębić znajomość doktryny chrześcijańskiej, a także norm etycznych i moralnych Kościoła rzymskokatolickiego, również na tle innych wyznań, aby w konsekwencji „przez modlitwę uczestniczyć w pełniejszy sposób w życiu Kościoła. Jestem przekonany, że będzie to też szczególna pomoc w odpowiedzi na pytanie, co to znaczy być katolikiem we współczesnych warunkach” (abp Józef Michalik).Ażeby dobrze skorzystać z kazań katechizmowych, zachęcam wszystkich do uważnego wysłuchania całego • Rozpoczynam rozważania od spraw wstępnych, czyli wprowadzających i dlatego pierwsze kazanie katechizmowe poświęcam zagadnieniu Bożego objawie sztuce teatralnej dla dzieci zatytułowanej „Na arce o ósmej” jeden z bohaterów, pingwin, który przygotowuje się do wejścia na arkę Noego, mówi do drugiego pingwina: „Największą wadą Pana Boga jest to, że jest niewidoczny”. Święta prawda: Pana Boga nie można zobaczyć! Nic nie wiedzielibyśmy o Nim i o Jego sprawach, o aniołach i o szatanie, o niebie, czyśćcu i o piekle, nie wiedzielibyśmy nawet, po co żyjemy, gdyby Pan Bóg nam sam o tym nie powie • Tymczasem dobry Bóg postanowił opowiedzieć ludziom o sobie, czyli objawić im siebie. Wyjaśnię to tak: gdyby na kartce papieru po jednej stronie narysować symbolicznie Pana Boga, a po przeciwnej – człowieka, a potem dorysować jeszcze strzałkę prowadzącą od Boga do człowieka, to ten rysunek oznaczałby, że Pan Bóg wychodzi z inicjatywą ku ludziom i mówi im o sobie. A gdyby dorysować jeszcze jedną strzałkę, tym razem od człowieka do Boga, to ta druga strzałka oznaczałaby, że człowiek odpowiada na sygnał od Pana Boga i przyjmuje go z wia więc mielibyśmy na rysunku dwie równoległe strzałki biegnące w przeciwnych kierunkach. Pierwsza, od Boga do człowieka, oznaczałaby, że Pan Bóg przychodzi do ludzi z prawdą o sobie. Można by ją nazwać Bożym „objawieniem”. Druga biegłaby od człowieka do Boga i oznaczałaby, że człowiek, do którego dociera Boże objawienie, odpowiada Panu Bogu. Tę drugą strzałkę można by nazwać „wiarą”. Objawienie Boże i wiara człowieka tworzą więc niezwykłą • Nie wszyscy ludzie wierzą w to, co Bóg objawia. Brak wiary nazywamy „ateizmem”. Niekiedy człowiek nie tylko nie wierzy w Pana Boga, ale wprost z Nim walczy. Taką postawę nazywa się „antyteizmem”.- • Po łacinie „objawienie” to „revelatio”, dosłownie: „usunięcie zasłony”. Wyobraźmy sobie, że siedzimy w teatrze albo w operze. Kurtyna jest zasłonięta. Choćby nie wiem jak mocno wytężać wzrok, nie zobaczymy tego, co znajduje się na scenie. Ale w pewnym momencie kurtyna idzie w górę i naszym oczom ukazuje się inny świat. W jednej chwili stajemy się uczestnikami rozgrywających się tam wyda bardzo mocno starali się przeniknąć świat Pana Boga, sami nie damy rady. To On musi odsłonić przed nami kurtynę (czyli dokonać „revelatio”), a wtedy – Jego świat staje się dla nas widocz • Bóg odsłonił kurtynę, czyli objawił się przed wieloma ludźmi. Najpierw przed Adamem i Ewą w raju, potem przed Noem, przed Abrahamem, przed całym narodem izraelskim, przed prorokami, na przykład przed Izajaszem, Ezechielem, Danielem. Szczytem Bożego objawienia było przyjście na ziemię Jezusa – Bożego Syna. Nikt nam nie powie lepiej i więcej o Panu Bogu i o Jego świecie niż uczynił to Jezus • Gdzie mamy szukać prawd objawionych, czyli odsłoniętych przez Pana Boga? Najpierw w Biblii, czyli Piśmie Świętym oraz w Tradycji Kościoła. O Bogu mówi nam też stworzony przez Niego • Czy człowiek może zaufać temu, co mu Bóg objawia? Wspominał pewien misjonarz pracujący na równiku w Afryce, w Ugandzie i w Kenii, iż kiedyś opowiadał swoim parafianom, że w kraju, z którego przyjechał, jesienią opadają liście z drzew, zimą spada z nieba coś białego jak wełna, a woda w jeziorach i rzekach robi się taka twarda, że nawet słoń mógłby po niej chodzić. Afrykańczycy dziwili się tym opowiadaniom, ale uwierzyli swojemu księdzu, ponieważ mieli do niego zaufanie. Kiedyś misjonarz zabrał dwóch parafian na wakacje do Polski, a po powrocie ci poświadczyli wszystkim, że wszystko, co mówił ich ksiądz, jest świętą praw • My też wierzymy temu, co objawia nam Bóg:Wierzę w Ciebie, Boże żywy,w Trójcy jedyny prawdzi coś OBJAWIŁ, Boże,Twe słowo mylić nie • Dlaczego Bóg zdecydował się nam objawić? Odpowiedź może być tylko jedna: ponieważ nas kocha!Tematem następnego kazania katechizmowego będą tak zwane „objawienia prywatne”.2. Objawienia prywatne- • Pierwsze kazanie katechizmowe poświęciłem Bożemu objawieniu. Powiedziałem wówczas, że nic nie wiedzielibyśmy o Panu Bogu i Jego zamysłach, gdyby On sam nie zechciał nam o tym łaskawie powiedzieć. Objawienie Boże przypomina tajemnicze odsłonięcie kurtyny przed ludźmi: Bóg objawił się patriarchom i prorokom, a najpełniej przemówił do ludzi przez swojego Syna, Jezusa • Objawienie Boże rozpoczęło się w zamierzchłych czasach Starego Testamentu, trwało przez wiele stuleci i osiągnęło pełnię w Jezusie Chrystusie. Ale nie skończyło się z chwilą Jego śmierci na krzyżu i zmartwychwstania. Objawienie (zwane oficjalnym) trwało jeszcze nadal przez kilkadziesiąt lat – w posłudze apostołów Chrystusa. To pod ich kierunkiem rozwijały się i żyły chrześcijańskie wspólnoty, które głosiły Zmartwychwstałego Jezusa i świętowały Jego pamiątkę w obrzędach liturgii. Dzięki łasce Ducha Świętego, której działanie można porównać do wywoływacza fotograficznego, apostołowie przekazywali wiernym coraz bardziej całościowy obraz Jezusa i odczytywali coraz głębiej, w świetle zmartwychwstania, Jego ziemskie życie. Przypominają się słowa Chrystusa, który powiedział:Duch Święty was wszystkiego NAUCZYi wszystko wam PRZYPOMNI (J 14,26).Objawienie przekazane przez apostołów stanowi część oficjalnego objawienia, za którym podąża Kościół. Z chwilą śmierci ostatniego z apostołów (był nim zapewne św. Jan) oficjalne objawienie Boże dobiegło końca. Aż do skończenia świata Bóg nie objawi już ludziom nic więcej. To, co odsłonił, jest zupełnie wystarczające!- • Tymczasem słyszymy, że tu czy tam mają miejsce jakieś nowe objawienia. Wszelkie objawienia, jakie dokonują się po czasach apostolskich, określa się, w przeciwieństwie do objawienia oficjalnego, mianem objawień prywatnych. Przekazywane w nich treści nie należą do tak zwanego depozytu wiary i nie poprawiają ani nie uzupełniają tego objawienia, jakie dokonało się przez Chrystusa. Pan Bóg chce w objawieniach prywatnych podkreślić co najwyżej pewne prawdy wiary i uwypuklić to, co już przedtem przekazał. Nie poprawia jednak nigdy tego, co powiedział już wcześniej, ani też nie dodaje nowych • Kościół podchodzi do objawień prywatnych bardzo ostrożnie, ponieważ nie chce wprowadzać wiernych w błąd. Długo bada takie objawienia, przygląda się im, a kiedy się okazuje, iż mają znamiona prawdziwości, ogłasza oficjalnie, że tu czy tam miało miejsce objawienie prywat • Podam kilka przykładów objawień prywatnych oficjalnie potwierdzonych przez Urząd Nauczycielski Kościoła:- » objawienia Pana Jezusa, jakich doświadczyły św. Małgorzata Maria Alacoque (kult Najświętszego Serca Jezusowego, pierwsze piątki miesiąca) i św. Faustyna Kowalska (Miłosierdzie Boże, koronka do Miłosierdzia Bożego, święto Miłosierdzia Bożego);- » objawienia Maryi w Lourdes, Fatimie czy Guadelupe;- » objawienia św. Michała Archanioła na Monte Garga • Raz jeszcze podkreślam: objawienia prywatne nie należą do depozytu wiary katolickiej; mogą w wierze pomóc, ale nie ma ścisłego obowiązku, by za nimi podą • Niekiedy objawienia prywatne okazują się po jakimś czasie fałszywe. Tak było z rzekomymi objawieniami Matki Bożej udzielanymi p. Kazimierzowi Domańskiemu na ogródkach działkowych w Oławie. Warto również pamiętać, że nauki ks. Piotra Natanka opierają się w dużej mierze na prywatnych objawieniach Agnieszki z Ostrołęki, która słyszy jakoby głos Pana Boga i przekazuje usłyszane słowa wspomnianemu kapłanowi. Rada Stała Episkopatu Polski w swoim oświadczeniu stanowczo przestrzegła katolików przed błędnym nauczaniem duchownego i prosiła wiernych, by nie korzystali z jego nauki, która jest sprzeczna z nauczaniem papieży i biskupów. Należy dodać, iż Msze św. sprawowane przez tego suspendowanego kapłana są świętokradzkie, a udzielane przez niego rozgrzeszenia – nieważne. Osoby współpracujące z ks. Piotrem Natankiem popełniają grzech ciężki, z którego mają obowiązek oczyścić się w sakramencie po • Przy okazji rozważań o objawieniach prywatnych pojawia się jeszcze jedno pytanie: co sądzić o tak zwanych objawieniach Matki Boskiej w Medjugorie? Dokładnie to, co uważa o nich Kościół. A Kościół jest w takich sprawach niezwykle ostrożny, ponieważ te objawienia, oficjalnie nie potwierdzone, wciąż jeszcze trwają. Wielu ludzi tam pielgrzymuje, modli się, nawraca. Inni powracają bez wra z moich studentów zamierzał napisać pracę magisterską o objawieniach w Medjugorie, ponieważ sądził, iż Kościół je uznał. Powiedziałem do niego: jeżeli powie mi Pan, gdzie w Polsce objawiła się Matka Boża i Watykan oficjalnie to objawienie uznał, wówczas pomyślimy o pracy na temat Medjugorie. Niestety, student nie wiedział. Oczywiście, chodziło o Gietrzwałd!Papież Jan Paweł II pozostawił sprawę Medjugorie do rozstrzygnięcia miejscowego biskupa, czyli biskupa Mostaru w Bośni i Hercegowinie. Ten zaś biskup, a także jego następca prosili, aby do Medjugorie nie pielgrzymować. W ten sam sposób wypowiedziała się też Konferencja Biskupów byłej Jugosławii. Kościół w Polsce ogłosił oficjalne stanowisko w 2012 roku:Uprzejmie przypominamy, że nadal obowiązuje zakaz Stolicy Apostolskiej w sprawie organizowania do Medjugorie pielgrzymek o charakterze oficjalnym, tak na poziomie diecezjalnym, jak i parafialnym, jako że nie jest pewne, czy jest to miejsce autentycznych objawień Matki Bożej. Można natomiast organizować wyjazdy prywatne, pod warunkiem że nie będzie się ich uważać za uwiarygodnienie zachodzących w Medjugorie wydarzeń, te bowiem wymagają dalszych badań ze strony Kościo jednak nie słuchają głosu pasterzy Kościoła. Należałoby zatem postawić pytanie: czy Maryja chce budować na nieposłuszeństwie?- • Dzisiaj ludzie szukają sensacji – czytają książki z tekstami objawień prywatnych, które nie posiadają adnotacji „Imprimatur”, czyli potwierdzenia zgodności z nauczaniem Kościoła, jeżdżą do ks. Natanka albo do miejsc, gdzie podobno komuś ukazała się Matka Boska. Tymczasem prawdziwa sensacja wydarza się codziennie na ołtarzu podczas Mszy św.!Następne kazanie katechizmowe poświęcę, jak Pan Bóg pozwoli, apostolskiej Tra Tradycja apostolska- • Powiedziałem, że Pan Bóg postanowił w swojej dobroci objawić się ludziom, czyli „odsłonić” przed nimi kurtynę, aby zobaczyli Jego świat. Gdzie szukać tego, co objawia Bóg? Przede wszystkim w Biblii, bo Biblia to Pismo Święte, czyli spisane słowo Pana Boga. Ale czy tylko tam?- • W Ewangelii według św. Jana znajduje się taka wskazówka:Wiele innych znaków uczynił Jezus, których NIE ZAPISANO w księdze (J 20,30).Słowa te świadczą, iż Pan Jezus uczynił znacznie więcej niż tylko to, co zostało zapisane w Biblii. A zresztą Jezus wcale nie nakazywał nic zapisywać. Powiedział tylko: Idźcie i nauczajcie (Mt 28,19), czyli polecił nauczać, głosić i przekazywać pouczenia z ust do ust! A to oznacza, iż prawda objawiona może do nas dotrzeć inaczej niż tylko w formie spisanej: poprzez przekaz ustny, czyli tak zwaną apostolską Tra • Są dwie zasadnicze formy przekazu Bożego objawienia:- » spisana (Biblia, czyli Pismo Święte);- » niespisana (Tradycja ustna).- • Czym jest ustna Tradycja apostolska? Są to pouczenia, jakie apostołowie przekazali wiernym ustnie w swoich różnych instrukcjach. Tradycja utrwaliła się w pismach Ojców Kościoła, w uchwałach soborów, w życiu chrześcijan, w modlitwach, pieśniach oraz w sztuce kościelnej i trwa nadal w oficjalnych pouczeniach Kościo • Warto mieć świadomość, że protestanci (ewangelicy, luteranie czy anglikanie) odrzucają Tradycję jako źródło objawienia i głoszą, iż jedynym źródłem wiary dla chrześcijanina jest spisana Biblia. Marcin Luter – ojciec Reformacji – wyraził to na synodzie w Augsburgu w 1518 roku zwrotem: „sola Scriptura” („jedynie Pismo Święte”). Kościół katolicki uczy inaczej: „non sola Scriptura” („nie tylko Pismo Święte”), ponieważ istnieją dwa źródła wiary: Biblia i apostolska Tra • Przyjmując pogląd protestancki, napotkamy szereg trudności i pytań, na które niełatwo znajdziemy odpowiedzi. Oto kilka przykładów:- » od śmierci Jezusa Chrystusa (nastąpiła ona prawdopodobnie w roku 29 po Chr.) do spisania pierwszego pisma Nowego Testamentu (był nim Pierwszy List św. Pawła Apostoła do Tesaloniczan, datowany na rok 49 po Chr.) minęło około dwadzieścia lat. To znaczy, że w tym dwudziestoleciu młody Kościół nie miał jeszcze ani jednej księgi Nowego Testamentu, a mimo to rozwijał się i żył bardzo dynamicznie. Jak to możliwe, że radził sobie bez Pisma Świętego Nowego Testamentu? Jak pogodzić to z zasadą „sola Scriptura”? Odpowiedź może być tylko jedna: Kościół odwoływał się w tamtym czasie do innego źródła objawienia – do apostolskiej Tradycji;- » w początkach Kościoła niektóre krążące wśród wiernych pisma zostały włączone do Biblii, a inne – odrzucone. Co zadecydowało o zaliczeniu jednych do Pisma Świętego i o pominięciu drugich? Właśnie niepisana Tradycja apostol • Biblia wyraźnie mówi o istnieniu Tradycji. Apostoł Paweł napisał:– PRZEKAZAŁEM wam to, co przejąłem… (1 Kor 15,3);– Przeto bracia, stójcie niewzruszenie i trzymajcie się TRADYCJI, o których zostaliście POUCZENI żywym słowem (2 Tes 2,15).- • Niektóre prawdy wiary znamy jedynie dzięki pouczeniom Tradycji apostolskiej, na przykład prawdę o kanonie biblijnym, o Wniebowzięciu NMP, o czyśćcu, o odpustach, o kulcie świętych, o prymacie papieża. Warto mieć świadomość, iż protestanci właśnie z tymi prawdami mają najwięcej proble • A zatem jednym ze źródeł wiary katolickiej jest apostolska Tradycja. Stanowi ona wraz z Pismem Świętym tak zwany depozyt wiary, czyli zbiór prawd, które pochodzą od Chrystusa i Jego Apostołów i jako takie zostały przekazane Kościoło kazanie katechizmowe będzie dotyczyć drugiego źródła wiary, Biblii.
W i e r z y ć…} 1 W I E R Z Y Ć… Wykład 2 Ks. Mirosław Łanoszka NA DROGACH WIARY BIBLIJNEGO IZRAELA W IARA ABRAHAMA – WZOREM POSTAWY CZŁOWIEKA WOBEC BOGA Postaw ę Abrahama nazwan ą wiar ą (Rdz 15,6) charakteryzuje przede wszystkim posłusze ństwo wo-bec Boga.Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi W tych słowach wyznajemy naszą wiarę w Bożą wszechmoc. W jakim jednak znaczeniu Bóg jest wszechmocny? Czy może ukryć coś tak, żeby nawet sam nie mógł tego nigdy odnaleźć? Czy w dwuwymiarowej geometrii może wykreślić czworoboczne koło albo okrągły trójkąt? Dlaczego wyznajemy, że Bóg jest wszechmocny? Czy to twierdzenie wymyślili teologowie przy zielonym stoliku? A może powtarzamy zdanie jakiegoś dewota? Ci, którzy poprzedzili nas w wierze, w szczególny sposób doznali doświadczeń Boga i Jezusa. Byli pod wrażeniem działania Boga, które niejednokrotnie budziło w nich zdziwienie, a czasem nimi wstrząsało. Dlatego też czuli potrzebę mówienia o tym, co się im przytrafiło podczas spotkania z Bogiem, bowiem ludzie obdarowani takim przeżyciem nie mogą zwyczajnie przejść nad nim do porządku dziennego, tak jakby nic się nie wydarzyło. Przecież w ich życiu „coś” się stało! Stało się coś, co można przyrównać do spotkania Zmartwychwstałego z niewiastami i uczniami. O tym musieli mówić! W ten sposób formułowało się pierwotne chrześcijańskie wyznanie wiary: Pan rzeczywiście zmartwychwstał! (Łk 24, 34). Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen. Przy takim doświadczeniu Boga nie myśli się o tym, jak formułować logicznie niepodważalne zdania. Chce się jedynie głosić innym wielkość, dobroć i wspaniałość Boga, ponieważ doznaje się radości, ponieważ samemu jest się tym spotkaniem poruszonym. Doświadczenie takie jest szczególnie imponujące, jeśli uszczęśliwia ono nie tylko jednostkę, ale również krąg przyjaciół, a nawet cały naród. Zazwyczaj nie teologowie czy filozofowie, lecz prości ludzie przekazują innym swą radość. Są to ludzie z sercem, którzy nie krzyczą fanatycznie, lecz są gotowi dzielić się z innymi własnymi doznaniami, a także — to rzecz ważna! — powiązać je z rzeczywistością życia. Izraelici widzieli, w jaki sposób Bóg wybawił cały ich naród z „wszechmocy” państwa egipskiego: On był potężniejszy! Przez długie lata odczuwali, jak przewyższające ich siłą sąsiednie narody rozbijały się o potężną opiekę Boga. Odkrywali, że On jest najpotężniejszy. Z tym poczuciem śpiewali: Czemu burzą się ludy... Powstają królowie ziemscy i książęta radzą społem przeciw Panu i Pomazańcowi Jego... Drwi z nich Ten, który mieszka w niebie, Pan im urąga (Ps 2 w tł. Cz. Miłosza). Naród izraelski ze zdumieniem spoglądał na regularne powroty pór roku: na wzrastanie, dojrzewanie, przemijanie i ponowne wzrastanie. Przyglądał się też równomiernemu, uporządkowanemu i „wiecznemu” biegowi świateł niebieskich. To były ślady, z których pobożni Izraelici poznawali mądre działanie Boga, którego potężna moc wszystko ożywia, porządkuje i utrzymuje w ruchu. Radowali się swoim Wszechmocnym, gdyż rzeczywiście czuli się u Niego bezpiecznie. Dlatego śpiewali: Kto się w opiekę oddał Najwyższemu i w cieniu Wszechmocnego mieszka, powie do Pana: Ostojo moja i Twierdzo moja, Boże mój, Tobie ufam (Ps 91 w tł. Cz. Miłosza). Takie wyznanie dzisiaj wydaje się dla wielu, czasem i dla mnie, trochę przesadzone, niedorzeczne bądź nierealne. Czyż nie ma na świecie cierpienia, niesprawiedliwości, przemocy zła? Niejeden pyta na przykład, jak mogę czuć się bezpiecznie w obliczu Bożej wszechmocy po tym, co stało się w Oświęcimiu? Stawiając takie pytania nie można zapominać, że ludzie cierpieli już przed Oświęcimiem! Przecież od najdawniejszych czasów musieli znosić niesamowite okropności, musieli cierpieć najbardziej wyrafinowane tortury i katusze. Właśnie naród izraelski — jak chyba żaden naród — cierpiał okupację najróżnorodniejszych mocarstw. Był przedmiotem nienawiści i najróżniejszych okrucieństw jeszcze na długo przed Oświęcimiem. Oczywiście nie jest to usprawiedliwienie dla współczesnego okrucieństwa. Istotne jest natomiast, mimo tylu cierpień, że ci nasi przodkowie w wierze nieustannie wysławiali chroniącą ich Bożą wszechmoc: Panie, Ostoją nam byłeś z pokolenia w pokolenie (Ps 90, 1 w tł. Cz. Miłosza). Powyższa odpowiedź nie jest oczywiście żadnym logicznym uzasadnieniem. Jest odpowiedzią, która płynie wyłącznie z wiary. Czy istnieje jakaś inna, a zarazem lepsza? Wydaje się, że nie znajdziemy lepszej od tej, jaką podaje sam Bóg: Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan, Bóg, który jest, który był i który przychodzi (Ap 1, 8), a ja Mu odpowiem: Obym zamieszkał w Twoim namiocie na wieki, obym się schronił pod opiekę Twoich skrzydeł (Ps 61, 5 w tł. Cz. Miłosza). Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi — wyznają wierzący w Chrystusa. Ale na jakiej podstawie? Trudno dzisiaj spotkać człowieka, który by nie słyszał o „prawybuchu” jako przypuszczalnym prapoczątku świata. Radioteleskopy przenikają przez głębie wszechświata i poza znaną materią odkrywają antymaterię, rejestrują wybuchy i kurczenie się gwiazd w odległościach liczonych milionami lat świetlnych... Zdaniem wielu ewolucja wyjaśnia niemal wszystkie zagadki związane z powstaniem życia. Coraz to nowe tajemnice wyjawiają badania kuli ziemskiej. Mamy już dziecko z „probówki”. Doskonałe narzędzia odkrywają wciąż nowe cząsteczki materii oraz niewyobrażalnie szeroki ocean gwiazd we wszechświecie. Tylko Boga nie udaje się dotąd odnaleźć przy pomocy tych precyzyjnych aparatów. Czyżby zagadkę o początku świata i początku życia można było rozwiązać bez Boga? Czy jeszcze mogę z czystym sumieniem uznawać Boga za Stwórcę „nieba i ziemi”, jak to czyni Pismo Święte (Rdz 14,19)? Co rozumiem przez to, że nazywam Boga Stworzycielem nieba i ziemi? Czy przypatruję się wszystkiemu, co zawiera się we wszechświecie — od pracząsteczek po gwiazdy-olbrzymy? Czy uznaję, że to wszystko niekoniecznie musiało istnieć? Nie ma bowiem takiego bytu na świecie, który by sam z siebie zaistniał i wszystko — cokolwiek tutaj spotykamy — drzewa, góry, gwiazdy, ludzi, miasta — tego wszystkiego kiedyś tutaj nie było i kiedyś nie będzie. Skąd zatem początek wszystkiego? Z „prawybuchu”? Jeśli „coś” rzeczywiście wybuchło — a to jest rzeczywiście możliwe do przyjęcia — to „co” wybuchło? Przecież „nic” wybuchnąć nie może. W takim razie skąd pochodzi to „coś”, co mogło wybuchnąć? Dochodzimy do punktu, którego wiedza przyrodnicza ani technika nie są w stanie przekroczyć. Jeżeli w ogóle coś istnieje, to musi także posiadać praźródło swego bytu, a zatem musi istnieć jakaś rzeczywistość, która wszystkim znajdującym się na zewnątrz użyczyła istnienia. Jeżeli jednak jest ona rzeczywiście praźródłem istnienia, to nie tylko musi mieć sama w sobie istnienie, ale musi sama z siebie istnieć. Wynika z tego, że ten prabyt nie mógł nie istnieć. On musi istnieć, musi zawsze istnieć — musi być bez początku, bez końca, musi istnieć wiecznie. Właśnie owo praźródło bytu powołuje do istnienia wszystko inne, cokolwiek istnieje poza Nim, co kiedykolwiek było i co kiedykolwiek będzie! Prabyt wyprowadza, „stwarza” wszystko inne z niczego bez posługiwania się przy tym żadnymi narzędziami ani materiałem. Ten prabyt, tę jedyną i wieczną rzeczywistość nazywamy Bogiem. Można przyjąć, że Bóg powołał do istnienia „pramaterię” (fale, cząsteczki, energię, itd.), nadał jej dynamikę i plan dalszego rozwoju. Wszystko zatem — pierwsza inicjatywa, sensowny plan, uporządkowana prawidłowość — pochodzi od Boga, a nie jest tylko czystym przypadkiem. W tym znaczeniu „niebo i ziemia” oznaczają absolutnie wszystko, co nie jest Bogiem — zarówno byty materialne jak i duchowe. One są stworzeniami, ponieważ swe istnienie zawdzięczają Bogu, i to nie tylko pierwszy impuls powołujący je do istnienia, ale także trwałe podtrzymywanie w tym istnieniu. W każdej chwili zatem całe stworzenie zależy od Boga (Ps 104, 28-30). Bóg nie musiał dokonywać dzieła stworzenia. Całe stworzenie powołał do istnienia swą wolną decyzją, kierując się jedynie miłością. Nowy Testament świadczy, że Chrystus pośredniczył w tym dziele: Wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało (J 1, 3). Oczywiście pośrednictwo Chrystus nie ogranicza się tylko do początku; ono trwa. W Liście do Kolosan czytamy: Wszystko w Nim ma istnienie (Kol 1,17). I jeszcze jeden znamienny wymiar dzieła stworzenia przybliża ten sam list: Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone (Kol 1, 16). Dzieło stworzenia zatem nie jest wynikiem przypadku. Nie zostało też „rzucone” i pozostawione ślepemu losowi. Dzieło to w swym początku, w swym trwaniu i w swym końcu podtrzymywane jest mocą dobroci Boga. On prowadzi je na powrót do siebie, by w Nim mogło otrzymać ostateczną doskonałość. Tak wyraża tę prawdę przyrodnik i teolog — Teilhard de Chardin: „Cały rozwój stworzenia biegnie nieustannie w kierunku punktu Omega, czyli ku Bogu, który jest jego Alfą, jego początkiem”. Zauważmy, że nauki przyrodnicze znają tylko słowo „teraz”, które oznacza przemijanie stworzenia. Gdyby jednak to „teraz” trwało miliard lat, byłoby tylko stworzeniem i nie mogłoby powstać samo z siebie. Nauki przyrodnicze nie potrafią określić ani początku, ani końca. Tylko Bóg zna te dwa decydujące punkty i tylko On może nam tę tajemnicę odkryć. Dla naszej pociechy i dla naszego umocnienia daje nam poznać, że zarówno początek stworzenia, jak jego koniec są dziełem Jego miłości. opr. aw/awAXqtdz.