Wierzę w Boga Ojca - Katolicyzm - Książki ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart - Najwięcej ofert w jednym miejscu ⭐ 100% bezpieczeństwa każdej transakcji. Kup Teraz!
No nie, kobiety z Polski nie są groźne. Wedle teorii z mojego kochanego filmu "Avanti": najgorsza kobieta na świecie to kobieta z Sycylii, gorsza od kobiety z Sycylii jest tylko kobieta z Sycylii w ciąży! Gdy to opowiedziałem swojemu lekarzowi, który ma dom w okolicach Corleone - zaprzeczył i stwierdził, że są one do rany przyłóż! Zgoda, doktorze, ale chyba nie do rany pan je przykładasz...No, wystartowaliśmy, dziś będzie moje wyznanie wiary. A zaczęło się - jak zwykle - niewinnie. Zadzwonił przyjaciel i mówi, że ma białaczkę. I leży na onkologii. Pyta, co robić, przygnębiony. Próbuję poprawić mu nastrój. "Wiesz co, Józiu, pojedź na ryby. Na łososie do Norwegii. Wypoczniesz, złowisz coś, zmrożonej wódki popijesz, życia użyjesz, póki jeszcze siły" (a on całe życie pracuś, zero alkoholu, zero zabawy, wzór męża i ojca - aż dziwię się czasem, skąd ja mam takich przyjaciół). No i już wydawało mi się, że go przekonałem. Aż tu telefon. Znów Józio, przyciszonym głosem. Pomyślałem nawet, że umiera. A on: "Wiesz, posłuchałem cię. I wyjechałem się wyciszyć. Ale wiesz gdzie? Na tygodniowe rekolekcje do Częstochowy".Czy wiesz, Józek, jak smakuje surowy łosoś złowiony w Norwegii? Łapiesz go, bo sam się na haczyk zaczepia. Odcinasz głowę (bo ryba, jak też władza wszelka od głowy się psuje). Patroszysz, płuczesz, solisz, dokładasz kopru zielonego i na dwa dni do lodówki. Wyjmujesz i... niebo w gębie! Zaczynasz rozumieć, jak ludzie żyli tysiącami lat bez ognia - bo czyż nie jest pyszny tatar? A ostrygi? Owoce? No więc Józio, mimo tej mojej naprawdę dobrej reklamy, wybrał... Częstochowę! Klasztor. Modlitwę u paulinów. Najpierw myślałem, że zwariował chłop na starość. Ale nie, już w piątek wieczorem dzwonił pytać, jaki jest do przerwy wynik Widzewa z Legią... I przeprosił, że mówi tak cicho - bo dzwoni spod kołdry. Bo medytacje. I mówił, że ksiądz też pyta się o wynik...Jestem ciekawski, więc zapytałem Józia, skąd ta wiara. I nie chcę filozofować, więc powtórzę jego słowa: "Jak tak leżę na onkologii, to widzę setki ludzi, często młodych, bardzo chorych, którym lekarstwa nie pomagają - nieco tylko uśmierzają ból. I idziemy do Boga. Nie po cudowne lekarstwo, takiego nie ma. Ale po wyciszenie się, jak te rekolekcje. Modlitwa dodaje niezwykłych sił. I cudownie tamuje łzy…".Wierzysz w to naprawdę? - podpuszczam, gdyż jedyna modlitwa, jaką ja wznoszę do Boga, to: "Panie Boże, daj zdrowie, bo na rozum za późno!". A na to Józek zaczyna opowieść. Że jego babcia w roku 1903 poszła z synkiem w wózku, pieszo, z Włocławka do Częstochowy i wyzdrowiał. Że młody kleryk z Włocławka, Stefan Wyszyński, też mimo ciężkiej choroby wybrał się do Częstochowy, ozdrowiał, żył jeszcze kilkadziesiąt lat. I zrobił tak wspaniałe rzeczy jak pojednanie Polaków z Niemcami, pokazał coś niezwykłego - chęć pokoju między ludźmi, tego, czego tak bardzo brakuje, zwłaszcza teraz...Gdy Józio zaczyna filozofować, lubię go sprowadzić na ziemię. No więc, że księdzu Popiełuszce Włocławek jakoś nie pomógł, stał się miejscem męczeńskiej kaźni... Ale przyjaciel i tu ma odpowiedź: "Ta śmierć to tylko dowód, jak silna jest nienawiść do Boga, ale też jak Bóg... wybacza. Bo ludzie wciąż nie wiedzą, co czynią...".Tak. Wiara uczy miłości i wybaczania… W samą porę ten Józek mi to powiedział. Jesteśmy bowiem świadkami ataków na Kościół. Oczywiście będą przegrane, jak przegrany jest każdy ubliżający Bogu - tak dzieje się zresztą od dwóch tysięcy lat. Teraz postępowcom nie pasuje, że Kościół protestuje przeciw in vitro. Ja podzielam te niepokoje, zresztą jestem przeciwko zarówno in vitro (czyli w szkle), jak i in gommo (czyli w gumie) - przeciwko! Ludzkie pomysły w zakresie eksperymentów czasem są pożyteczne, bo są, prawda to, ale zawsze mają uboczne skutki, zawsze! (już był zresztą taki doktor, co eksperymentował, Frankenstein się nazywał, a Mengele też miał lekarski dyplom).Księżom odmawia się dziś, by bronili zasad - no to kto ma ich bronić? Józek zresztą, budowlaniec, wcale nie pod wpływem rekolekcji powiada, że nie doceniamy długofalowych planów Kościoła: "Zobacz, Pawełku, jak oni budują kościoły. Tylko z najdroższej cegły, klinkierówki, wolno i starannie. Bo to nie są budowle na jutro i pojutrze, to są budowle na setki lat! Na wieki wieków!". Jasne, każdy ma chwile zwątpienia. Ja na przykład najtragiczniejszy dzień w życiu miałem tuż po tym, jak modliłem się w bazylice Mariackiej. Dziś rozumiem, że grzech to wolna wola - i tu żaden Bóg nie jest wszechmogący i nie zbawi. Jak i w chorobie. I Bóg nie spowoduje, że ludzie przestaną się mordować i nienawidzić. Ale pokazuje drogę, że można spróbować. I nadstawić drugi policzek. I przyklęknąć!Wielka szkoda, że biskupów się nie słucha, raczej z nich podśmiewuje. Też tak mam. Ostatnio prezydent wybrał się do Watykanu na audiencję (ej, mądrale, zauważyliście, że Kościół nasz ma własne państwo, nie posiadając - jak kpił Stalin - ani jednej dywizji). Otóż usłyszałem, że audiencja Komorowskiego szykowana była na 20 minut, a trwała 30. I pomyślałem, że... Benedykt XVI najwyraźniej znów mówi o jedną trzecią wolniej, staruszek... Zresztą nie ja wymyśliłem ten żart: "Pooolaaacy! Jesteście otoczeeeni! Bożąąą miłooością!". Nie przepadam za niemieckim papieżem, ale wiem, że skoro go wybrano, nie bacząc na paszport ani młodość w Hitlerjugend, to znaczy, że Bóg naprawdę chce zgody narodów. Chyba jako ostatni parę razy mi pomógł. Gdy jeden raz w życiu byłem u spowiedzi, u kolegi zresztą, przy piwku to się odbywało, jak to u mnie - zapytał, czy mam jakiś ciężki grzech na sumieniu. Odparłem, że tak, że nie ożeniłem się z matką mojego syna. A on na to: "Paweł, ale to nie jest grzech! Chciałeś dziecka? Nie namawiałeś matki do aborcji? Nie? No to jest twoja zasługa, życie dałeś!". Ksiądz więcej dał mi ulgi niż tysiąc randek. Rozgrzeszenie. ale wrócę do Józia kochanego, który czuje się po rekolekcjach już lepiej, no i do tych ryb. Przypomniał mi się dowcip, jak to w sklepie wędkarskim przyjmują nowego sprzedawcę i właściciel przygląda się jak nowemu idzie. No i wchodzi klient, a nowy sprzedaje haczyki, potem żyłkę. I dwa kołowrotki. I wędkę. I spinning. Kalosze. I łódkę! - Świetnie panu poszło - wybiega go pochwalić. Bo on przyszedł kupić haczyki, a pan mu i wędki, i łódkę sprzedał. I Ależ on wcale nie przyszedł po haczyki! Tylko po podpaski! A ja mu na to: Panie, jak żona ma okres, no to co pan będziesz w domu siedział! No to jedź pan na ryby! No więc Józiu, pojedźmy na te ryby! Pomodlimy się o zdrówko i dobre branie. Ty - o te przepyszne łososie na surowo. A ja - że jak już ma być branie, to żeby to nie były kobiety z Sycylii. Bo mieć w domu kobietę z Sycylii w ciąży - tego bym ci chyba, Józiu, nie wybaczył nigdy. Bo tylko Bóg wybacza, naprawdę.
\n tak ja wierze w boga ojca
Wierzę w Boga — mówimy w naszym wyznaniu wiary. Jest rzeczą aż nadto oczywistą, że słowa te znaczą bardzo wiele! Kim jednakże jest Ten, w którego wierzę — Bóg? Słowo Boże odsyła nas do pierwotnego doświadczenia Izraelitów z mogącą oddziaływać rzeczywistością, która dała im się poznać jako Jahwe, to znaczy: „Ja
Wyjdźmy od stwierdzenia św. Tomasza z Akwinu, że czym innym jest uznawać prawdziwość zdania: “Bóg istnieje”, czymś zaś zupełnie innym jest wierzyć w Boga. Spójrzmy na to rozróżnienie w perspektywie relacji między mną a tobą. Jeśli jesteś moim współmałżonkiem, ojcem lub matką, dzieckiem lub przyjacielem, uczniem lub przełożonym, twoje istnienie jest przecież dla mnie czymś oczywistym. Ale zarazem ja w ciebie mogę wierzyć lub nie wierzyć, tak samo jak ty we mnie, zaś moja wiara w ciebie może oznaczać dwie różne rzeczy. Jeśli się stało z tobą coś złego, na przykład popadłeś w alkoholizm albo rozregulowałeś się moralnie, moja wiara w ciebie oznacza, że nie uważam cię za człowieka zupełnie straconego; nawet wbrew ludzkiej nadziei, będę się mobilizował i poświęcał, aby ci pomóc wyjść na prostą drogę. Moja wiara w ciebie może też przybrać inną postać. Uważam cię za człowieka szczególnie mądrego, dobrego, silnego, doświadczonego itp., i to daje mi iskierkę nadziei w sytuacji, która mnie przerasta. Załóżmy, że to ja jestem alkoholikiem i liczne moje próby wyrwania się z tego nałogu spełzły na niczym. Ale oto widzę (początkowo z niedowierzaniem), że ty uwierzyłeś w moje uzdrowienie, nie żałujesz sił, aby mi dopomóc, i czynisz to bardzo mądrze. Powoli zaczynam w ciebie wierzyć, chwytam się podanej mi przez ciebie ręki, i to, co jeszcze niedawno było niemożliwe, coraz bardziej staje się rzeczywistością: niewolę alkoholową mam już za sobą. Rzecz jasna, na twoją wiarę we mnie mogę również zareagować inaczej. Mogę mieć gdzieś twoje wysiłki, nawet jeśli są mądre i przepełnione prawdziwą życzliwością, i wcale w ciebie nie uwierzyć. Wówczas moja sytuacja jest nadal beznadziejna, tak jak była. [irp] Uzbrojeni w powyższe intuicje, przyznamy zapewne rację św. Tomaszowi, który twierdził, że można bez żadnych zastrzeżeń uznawać istnienie Boga, a zarazem być człowiekiem niewierzącym. Można przecież uznawać istnienie Boga tylko dlatego, że rozum tego się domaga, albo w przerażeniu przed perspektywą ostatecznego bezsensu. Wiara w Boga zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w Bogu Żywym znajduję źródło światła i mocy, kiedy spotykam Go w różnych okolicznościach mojego życia jako Kogoś Kochającego. Wierzę naprawdę w Boga, jeśli całą, na jaką mnie stać, głębią mojego jestestwa wiem, że On zasługuje na to, abym ja oraz każdy z moich bliźnich zawierzył Mu całego siebie. Tylko dlatego mogę wierzyć w Boga, że najpierw Bóg uwierzył we mnie. W Piśmie Świętym oraz w nauczaniu Kościoła ta wiara Boga w człowieka nazywana jest łaską bądź miłosierdziem. Ale uwaga: nasze wyobrażenia na temat łaski Bożej niekiedy są bardzo dalekie od prawdy. Bierze się to stąd, że zbyt rzadko nasze wyobrażenia o Bogu porównujemy z tym, co On sam nam objawił w Jezusie Chrystusie. Łaska Boża powinna nam kojarzyć się przede wszystkim z dobrym pasterzem, który szuka zagubionej owcy; z kochającym ojcem, który cierpi z powodu swego marnotrawnego syna i nie może się doczekać jego powrotu; z lekarzem i samarytaninem, który z miłością pochyla się nad człowiekiem trędowatym lub poranionym, i doprowadza go do zdrowia. Moja wiara w Boga jest możliwa dlatego, że Bóg pierwszy uwierzył we mnie, mimo że jestem wobec Niego większym niewdzięcznikiem, niż to sobie uświadamiam. To właśnie wyraża tradycyjna formuła, że wiara w Boga jest łaską. Mianowicie łaską jest to, że mogę w Bogu szukać ratunku i że odnajduję w Nim kochającego Ojca; że mogę Mu zawierzyć siebie samego i ocalić swoją duszę, choćbym nawet się znalazł w sytuacji przekraczającej moją ludzką wytrzymałość. Tym bardziej łaską jest to, że właśnie w Bogu mogę szukać ochrony przed sobą samym, On bowiem ma moc wyzwolić mnie nawet z mojej grzeszności. Z powyższego wynika, że miarą mojej wiary w Boga nie jest stan mojej świadomości, ale to, co zwykło się nazywać stanem mojej duszy. Choćby mówienie: “Panie, Panie!” napełniało mnie niewysłowioną słodyczą, choćbym mocą mojej wiary wyrzucał złe duchy, przenosił góry i czynił inne cuda, marna jest ona, jeśli nie przemienia mnie samego. Ale z drugiej strony: Choćby ogarnęły mnie takie ciemności, że nie odczuwam już nawet tego, że Bóg istnieje, nic mi to nie zaszkodzi, a może wręcz przyśpieszy moje duchowe dojrzewanie, jeśli tylko oburącz trzymam się prawa miłości, również wówczas, kiedy jest to niezgodne ze zdrowym rozsądkiem lub ponad moje siły. Nie wytrwałbym bowiem w takich sytuacjach w postawie prawdziwej miłości, gdybym obiektywnie nie był blisko Boga i gdyby On mnie nie umacniał. Tutaj wtrąćmy radę dla człowieka niewierzącego, który nie wie jeszcze nawet tego, czy Bóg istnieje, chciałby jednak w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o Boga uniknąć zarówno nieuzasadnionej pewności, jak nieuzasadnionego agnostycyzmu. Otóż podstawową sprawą, kiedy pytamy o istnienie lub nieistnienie jakiegoś bytu, jest wybór odpowiedniej metody poszukiwania odpowiedzi. Kiedy zaczęto liczyć się z istnieniem bakterii, uświadomiono sobie, że problemu tego nie da się rozstrzygnąć bez skonstruowania odpowiednio doskonałego mikroskopu. Kiedy nie wiedziano, czy w układzie słonecznym istnieje Neptun, a po jego odkryciu, czy istnieje jeszcze Pluton, było rzeczą jasną, że potrzebne są coraz większe teleskopy. Jaką metodę należy zastosować, kiedy ktoś nie wie jeszcze, czy istnieje Bóg? Otóż nie wystarczy zauważyć – o czym wie każde dziecko – że jest On niewidzialny. My nie tylko nie możemy Go zobaczyć, ale w żaden sposób nie jesteśmy w stanie zająć wobec Niego pozycji z zewnątrz. “W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). On – jak zauważa św. Augustyn – jest bliższy mi niż ja sam sobie. Jeśli zatem Bóg istnieje (mówię teraz do człowieka niewierzącego), to wszelkie moje poszukiwanie Go dokonuje się bezpośrednio w Jego obecności. Co z tego wynika? To przede wszystkim, że jałowe będzie moje szukanie Boga, jeśli interesuje mnie głównie pytanie o pierwszą przyczynę wszechrzeczy. Choćbym bowiem uzyskał absolutną pewność, że Bóg istnieje – przypomnijmy spostrzeżenie św. Tomasza – wciąż jeszcze byłbym człowiekiem niewierzącym. Jak do poszukiwań astronomicznych niezbędne są teleskopy, tak – jeśli ja naprawdę chcę szukać Boga Prawdziwego – muszę to czynić nie tylko intelektem, ale całą moją życiową postawą, poniekąd całym sobą, przede wszystkim poprzez oczyszczanie się ze zła oraz kształtowanie w sobie postawy miłości. Jeśli zaś właśnie w ten sposób Go szukam, to niewątpliwie czynię to już w przestrzeni Jego łaski, nawet jeśli nie jestem jeszcze pewien Jego istnienia. Pan Jezus mówił o tym bardzo prosto: “Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Z prawdy tej wynika, że nawet kiedy już Boga znalazłem i pokochałem Go całym sercem, nie wolno mi przestać Go szukać. Ostatecznie bowiem znajdę Go dopiero wówczas, kiedy zobaczę Go twarzą w twarz na życie wieczne. Na koniec wspomnę o czymś, co dla nas w Bogu jest szczególnie fascynujące. Mianowicie Bóg dla każdego z nas jest Kimś Absolutnie Najbliższym. On kocha mnie bardziej niż ktokolwiek z moich najbliższych, na moim dobru zależy Mu daleko więcej niż mnie samemu. “Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie” (Ps 27,10; por. Iz 49,15; Syr 4,10). To chyba oczywiste: przecież to Bóg uzdalnia nas do wzajemnej miłości, przecież z Niego to płynie, że dla różnych ludzi jestem kimś drogim, a również ja czuję się głęboko związany z moimi najbliższymi. To On również uzdalnia mnie do tego, że zależy mi na moim dobru. Z kolei to mój grzech jest przyczyną tego, że potrafię skrzywdzić nawet ludzi sobie najbliższych, a własnego dobra szukam w sposób absurdalny, mianowicie niszcząc siebie i innych. Im więcej to wszystko sobie uświadamiam, tym więcej będzie mnie radowało przykazanie, że Boga muszę kochać z całej duszy, z całego serca, ze wszystkich sił i ze wszystkich myśli. Odkrywa ono najistotniejszą prawdę zarówno o Bogu, jak o nas samych oraz o rzeczywistości, w której Bóg nas umieścił. Logikę tego przykazania najwyraźniej można zobaczyć w świetle tego wydarzenia, które miało miejsce dwa tysiące lat temu: że Jednorodzony Syn Boży, będący jedno ze swym Przedwiecznym Ojcem, dla nas stał się jednym z nas i dał się ukrzyżować. Czy trzeba bardziej przekonującego dowodu, że Ten, który chce, abyśmy Go kochali z całej duszy i ze wszystkich sił, szuka bezinteresownie naszego dobra? O. Jacek Salij – “Poszukiwania w wierze” Po śmierci, zostajemy zaskoczeni tym, że jesteśmy i mamy tylko trzy możliwości: trafienie do Królestwa Bożego lub Piekła oraz do Czyśćca ("Poprawczaka"). Wskazałem też na dwa dary Boga Ojca: 1. wolną wolę"mogę siedzieć, mogę leżeć, robią co chcę" czyli owsiakowate "róbta co chceta" z wynikiem: mata, co chceta".
Ewangelia (Mt 20, 20-28) Kielich mój pić będziecie Słowa Ewangelii według świętego Mateusza Matka synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś Go prosiła. On ją zapytał: «Czego pragniesz?». Rzekła Mu: «Powiedz, żeby ci dwaj moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie». Odpowiadając Jezus rzekł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić?». Odpowiedzieli Mu: «Możemy». On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je przygotował». Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu». KOMENTARZ Prosić czy nie prosić? Oto jest pytanie, które zadaje sobie wielu uczniów Jezusa, którzy chcą pełnić Jego wolę i nie wiedzą, czy ich prośba „spodoba” się Bogu, a dla nich samych będzie dobra. Co więc lepsze? Prosić źle czy nie prosić wcale? PROSIĆ! Spośród wszystkich możliwych opcji w naszym dylemacie najgorszą opcją jest nie prosić, czyli przestać się modlić o coś co wydaje nam się ważne albo nie mieć w ogóle odwagi powiedzieć Bogu o tym co zaprząta moje serce. Nawet jeśli moja prośba jest zła, głupia i niedojrzała – trzeba się modlić, bo wraz z moim trwaniem w Jezusie (J15, 4) w pewnym momencie przyjdzie odpowiedź na moją prośbę. Odpowiedzią może być spełnienie prośby, wyjaśnienie o co się modlić lub niespełnienie prośby. Odpowiedź przyjdzie, bo przecież modlitwa to spotkanie i rozmowa z żywym Bogiem, prawda? A poza tym sam Jezus obiecał, że gdy będziemy w Nim trwać, przyniesiemy obfity owoc! DLACZEGO WARTO PROSIĆ? Człowiek modlitwy rozwijając się w wierze, upodobnia się do Jezusa. Mając tego samego Ducha, zaczyna być coraz bardziej jednością z Bogiem. Coraz bardziej podobne stają się pragnienia, patrzenie na świat, wrażliwość. Jednakże różne przestrzenie w naszym życiu mają różne tempo nawracania się. Dlatego może tak być, że jakaś nasza sfera życia jest jeszcze niedojrzała i może w niej być jeszcze ziemskie (światowe, grzeszne, pogańskie, nienawrócone) myślenie. Taką historię obserwujemy w dzisiejszej Ewangelii, gdy matka synów Zebedeusza przychodzi wraz z nimi do Jezusa i prosi o to, by jej synowie zasiedli w Królestwie Jezusa po Jego prawej i lewej stronie. Na pewno wszyscy mieli dobre intencje, lecz z perspektywy Ewangelii i nauki Jezusa o służeniu jako ideale miłości, prośba ta była bardzo nieewangeliczna. Dobrze jednak, że ta prośba padła! O ile jesteśmy mądrzejsi dzięki niej, tak my i wszyscy czytający ten tekst, jak i sami zainteresowani! Dlatego w modlitwie prośby ważne jest by (1) być całkowicie szczerym z Jezusem i (2) trwać w Nim. Bo gdy będziemy w Nim trwali w szczerości serca, dojdziemy kiedyś do takiego stanu, o jakim pisze św. Paweł – „żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20), a to zjednoczenie sprawi, że „jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami” (J 15, 7-8). A JEŚLI PROŚBY SĄ ZŁE? A nawet jeśli prośby są złe, to Ojciec i tak da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą, nawet o niedojrzałe rzeczy (Łk 11, 13)! Nasz Ojciec jest tak hojny, że nawet jak źle się modlimy, to daje swoim dzieciom najlepszy Prezent jaki ma – Ducha Świętego: Ducha poznania woli Boga, Ducha miłości, radości i pokoju, Ducha zjednoczenia z Bogiem i Ducha który zmienia nasze serca upodabniając je do serca Boga. Bądź dziś z Bogiem szczery na modlitwie prośby! Bądź jak matka Synów Zebedeusza! Powiedz Bogu co TAK NAPRAWDĘ jest w Twoim sercu. Co masz do stracenia? Jeśli będziesz dusił w sobie swoje niespełnione pragnienia, one cię zabiją od środka. Będziesz miał cały czas ukrytą pretensję do Boga, że nie spełnia twoich największych marzeń, lecz nie spełnia dlatego, że nie mówisz Mu o tym na głos i nie odsłaniasz przed Ojcem tego, co naprawdę chcesz. A jeśli powiesz – to albo Bóg to spełni, albo spełni po swojemu i w swoim czasie, czyli LEPIEJ (jak u synów Zebedeusza), albo nie spełni wcale, bo nie przysłuży się to ostatecznemu celowi twojego życia, lecz da Ci za to swojego Ducha Świętego. Nie ma więc tu przegranych! Nie ma niewysłuchanych modlitwy! Bądź więc zawsze w kontakcie z Bogiem ii nigdy nie skrywaj tego, co pragnie twoje serce i co cię boli, choćby była to najbardziej głupia i wstydliwą sprawa. Ten, kto prosi – otrzymuje i to zawsze to, co najlepsze!
Chrystus «już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi i okazuje mu najwyższe jego powołanie» 18, to znaczy powołanie do udziału w tajemnicy trynitarnego życia Bożego 19. 14. Nauczanie dwóch Soborów Watykańskich otwiera zupełnie nowy horyzont także przed wiedzą filozoficzną.
katechizmowe rozważania dodane 2014-11-28 15:41 Słowa rozpoczynające wyznanie wiary są najważniejszymi w całym symbolu. Kolejne zaś słowa są rozwinięciem tezy zawartej w pierwszych słowach. Skład Apostolski rozpoczyna się od słów „Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego Stworzyciela Nieba i ziemi”. Pierwsze słowa „Wierzę w Boga...” są podstawowym stwierdzeniem wyznania wiary. Symbol wiary mówi w całości o Bogu, a jeśli mówi o człowieku i o świecie to czyni to w odniesieniu do Boga. Podobnie jak z przykazaniami tak i tutaj pozostałe artykuły wyznania wiary rozwijają pierwszy i pozwalają lepiej poznać Boga. Wierzę w jednego Boga Tymi słowami rozpoczyna się Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański. Podkreślenie jedności Boga ma swoje zakorzenienie w Objawieniu Bożym Starego Przymierza. Prawda ta jest podstawowa i nieodłączna od wyznania istnienia Boga. „Wiara Chrześcijańska wierzy i wyznaje, że jest jeden Bóg, co do natury, substancji i istoty.” (cyt za KKK 200) Bóg objawił się Izraelowi, jako Jedyny „... Pan jest naszym Bogiem Panem Jedynym...” (Pwt 6 4-5). Przez proroków wzywa wszystkie narody by zwróciły się do Niego Jedynego (Iz 45, 22-24). Jezus w swoim nauczaniu również potwierdza, że „Bóg jest jedynym Panem” i że należy Go miłować „całą swoją duszą całym swoim umysłem i całą swoja mocą” (Mk 12, 29-30). Wskazuje również na siebie, że jest Panem. Wyznanie Jezusa, że jest Panem nie sprzeciwi się wierze w jednego Boga. Również wiara w Ducha Świętego Pana i Ożywiciela nie wprowadza podziału w jednym Bogu. Na soborze Laterańskim IV (1215r.) Kościół uznaje uroczyście: „ Całą mocą wierzymy i otwarcie wyznajemy, że jeden tylko jest prawdziwy Bóg, wieczny, nieograniczony,... wszechmocny i niewymowny, Ojciec i Syn i Duch Święty: trzy Osoby, ale jedna istota, jedna substancja, czyli natura całkowicie prosta” (cyt za KKK 202) Na przełomie obu Testamentów Jan Chrzciciel wzywał do chrztu wodą i nawrócenia, odwrócenia od złego, który przygotowywał do chrztu Duchem Świętym i ogniem udzielanego przez mocniejszego od niego - Jezusa. Potem Zmartwychwstały polecił apostołom chrzcić narody w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Teraz chrzest przyjmują ci WstępOpo­wia­dał mi pe­wien nie­żyją­cy już ka­płan, że po za­koń­cze­niu II woj­ny świa­to­wej pol­scy bi­skupi na­ka­za­li księ­żom, aby przez kil­ka lat gło­si­li w pa­ra­fiach ka­za­nia ka­te­chi­zmo­we. Woj­na do­ko­na­ła bo­wiem wiel­kie­go du­cho­we­go spusto­sze­nia i trze­ba było na nowo ugrun­to­wać w wier­nych pra­wi­dła wia­ po­cząt­ku XXI wie­ku wie­dza re­li­gij­na ka­to­li­ków i zna­jo­mość dok­tryny Ko­ścio­ła są rów­nież bar­dzo sła­be. Mo­głem się o tym prze­ko­nywać nie­mal co­dzien­nie, peł­niąc po­sługę pro­bosz­cza w pa­ra­fii. Wła­śnie wte­dy zro­dzi­ła się we mnie myśl, aby wy­gła­szać ka­za­nia ka­te­chi­zmo­we z sys­te­ma­tycz­nym wy­kła­dem głów­nych prawd na­szej wia­ tym po­myśle utwier­dzi­ły mnie za­rzą­dze­nia nie­któ­rych na­szych bi­skupów, któ­rzy po­le­ca­li księ­żom w swo­ich die­ce­zjach gło­sić w nie­dzie­le na­uki ka­te­chi­zmo­we dla ugrun­to­wa­nia zna­jo­mo­ści dok­tryny oraz norm etycz­nych i mo­ral­nych Ko­ścio­ła. Bi­skupi za­le­ca­li gło­sze­nie ta­kich nauk sys­te­ma­tycz­nie, to zna­czy każ­dej nie­dzie­li, z wy­łą­cze­niem je­dynie naj­więk­szych świąt i uro­czysto­ pa­ste­rzy Ko­ścio­ła do­dat­ko­wo mnie zmo­tywo­wa­ły i wkrót­ce pod­ją­łem gło­sze­nie ka­zań ka­te­chi­zmo­wych w swo­jej pa­ra­fii. Je­śli cho­dzi o do­bór te­ma­tyki nauk, uzna­łem, że naj­le­piej bę­dzie się trzymać Wie­rzę w Boga, czyli wy­zna­nia wia­ry chrze­ści­jań­ ni­niej­szym to­mi­ku zna­la­zło się pięć­dzie­siąt pierw­szych ka­zań ka­te­chi­zmo­wych, ja­kie w cią­gu pół­to­ra roku, od stycz­nia 2012 roku do czerw­ca 2013 roku, gło­si­łem w pa­ra­fii pw. św. Jó­ze­fa Rze­mieśl­ni­ka w Ro­ba­ko­wie nie­da­le­ko Po­zna­nia. W tek­ście roz­wa­żań za­sto­so­wa­łem punk­to­ry, aby przez ła­two roz­po­zna­wal­ne wzro­kiem frag­men­ty uła­twić Czytel­ni­ko­wi prze­cho­dze­nie przez te­ma­tykę ka­zań i zwięk­szyć w ten spo­sób czytel­ność ich tre­ na­dzie­ję, że ni­niej­sze ka­za­nia w for­mie druko­wa­nej po­mo­gą nie­jed­ne­mu spoj­rzeć sze­rzej na dok­trynę Ko­ścio­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go i upo­rząd­ko­wać wła­sną wie­dzę re­li­gij­ną. Mam też na­dzie­ję, że sta­ną się in­spi­ra­cją do dal­szych oso­bi­stych po­szuki­wań. Szczęść Boże!ks. Piotr Ostań­ski1. Ob­ja­wie­nie- • Nasi wier­ni, rów­nież ci uczęsz­cza­ją­cy re­gular­nie na nie­dziel­ne Msze św., czę­sto nie po­sia­da­ją pod­sta­wo­wej wie­dzy re­li­gij­nej ani też ele­men­tar­nej zna­jo­mo­ści dok­tryny Ko­ścio­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go. In­a­czej mó­wiąc – nie do koń­ca wie­dzą, w co wie­rzą. Mylą na przy­kład Nie­po­ka­la­ne Po­czę­cie z po­czę­ciem Je­zusa z Du­cha Świę­te­go, a zstą­pie­nie Syna Bo­że­go do pie­kieł uwa­ża­ją za Jego wi­zytę w pie­ tak jest? Być może dla­te­go, że w prze­szło­ści nie mie­li sprzyja­ją­cej oka­zji albo i chę­ci, aby po­głę­bić praw­dy wia­ry. Dla­te­go nie może dzi­wić, iż nie­dziel­ne ka­za­nia brzmią dla nich abs­trak­cyj­nie, że są da­le­kie od ich życia, roz­brzmie­wa­ją po­nad ich gło­wa­mi i dają im nie­wie­ • Aby tej smut­nej sy­tua­cji choć tro­chę za­ra­dzić, po­sta­no­wi­łem oma­wiać w ka­za­niach, któ­re na­zywam „ka­te­chi­zmo­wymi”, głów­ne praw­dy na­szej świę­tej wia­ry. Chciał­bym, aby te ka­za­nia po­mo­gły wszyst­kim po­głę­bić zna­jo­mość dok­tryny chrze­ści­jań­skiej, a tak­że norm etycz­nych i mo­ral­nych Ko­ścio­ła rzym­sko­ka­to­lic­kie­go, rów­nież na tle in­nych wy­znań, aby w kon­se­kwen­cji „przez mo­dli­twę uczest­ni­czyć w peł­niej­szy spo­sób w życiu Ko­ścio­ła. Je­stem prze­ko­na­ny, że bę­dzie to też szcze­gól­na po­moc w od­po­wie­dzi na pyta­nie, co to zna­czy być ka­to­li­kiem we współ­cze­snych wa­run­kach” (abp Jó­zef Mi­cha­lik).Aże­by do­brze sko­rzystać z ka­zań ka­te­chi­zmo­wych, za­chę­cam wszyst­kich do uważ­ne­go wy­słucha­nia ca­łe­go • Roz­po­czynam roz­wa­ża­nia od spraw wstęp­nych, czyli wpro­wa­dza­ją­cych i dla­te­go pierw­sze ka­za­nie ka­te­chi­zmo­we po­świę­cam za­gad­nie­niu Bo­że­go ob­ja­wie­ sztuce te­atral­nej dla dzie­ci za­tytuło­wa­nej „Na arce o ósmej” je­den z bo­ha­te­rów, pin­gwin, któ­ry przy­go­to­wuje się do wej­ścia na arkę No­ego, mówi do drugie­go pin­gwi­na: „Naj­więk­szą wadą Pana Boga jest to, że jest nie­wi­docz­ny”. Świę­ta praw­da: Pana Boga nie moż­na zo­ba­czyć! Nic nie wie­dzie­li­byśmy o Nim i o Jego spra­wach, o anio­łach i o sza­ta­nie, o nie­bie, czyść­cu i o pie­kle, nie wie­dzie­li­byśmy na­wet, po co żyje­my, gdyby Pan Bóg nam sam o tym nie po­wie­ • Tym­cza­sem do­bry Bóg po­sta­no­wił opo­wie­dzieć lu­dziom o so­bie, czyli ob­ja­wić im sie­bie. Wy­ja­śnię to tak: gdyby na kart­ce pa­pie­ru po jed­nej stro­nie na­ryso­wać sym­bo­licz­nie Pana Boga, a po prze­ciw­nej – czło­wie­ka, a po­tem do­ryso­wać jesz­cze strzał­kę pro­wa­dzą­cą od Boga do czło­wie­ka, to ten rysunek ozna­czał­by, że Pan Bóg wy­cho­dzi z ini­cja­tywą ku lu­dziom i mówi im o so­bie. A gdyby do­ryso­wać jesz­cze jed­ną strzał­kę, tym ra­zem od czło­wie­ka do Boga, to ta druga strzał­ka ozna­cza­ła­by, że czło­wiek od­po­wia­da na sy­gnał od Pana Boga i przyj­mu­je go z wia­ więc mie­li­byśmy na rysun­ku dwie rów­no­le­głe strzał­ki bie­gną­ce w prze­ciw­nych kie­run­kach. Pierw­sza, od Boga do czło­wie­ka, ozna­cza­ła­by, że Pan Bóg przy­cho­dzi do lu­dzi z praw­dą o so­bie. Moż­na by ją na­zwać Bo­żym „ob­ja­wie­niem”. Druga bie­gła­by od czło­wie­ka do Boga i ozna­cza­ła­by, że czło­wiek, do któ­re­go do­cie­ra Boże ob­ja­wie­nie, od­po­wia­da Panu Bogu. Tę drugą strzał­kę moż­na by na­zwać „wia­rą”. Ob­ja­wie­nie Boże i wia­ra czło­wie­ka two­rzą więc nie­zwykłą • Nie wszyscy lu­dzie wie­rzą w to, co Bóg ob­ja­wia. Brak wia­ry na­zywa­my „ate­izmem”. Nie­kie­dy czło­wiek nie tyl­ko nie wie­rzy w Pana Boga, ale wprost z Nim wal­czy. Taką po­sta­wę na­zywa się „an­ty­te­izmem”.- • Po ła­ci­nie „ob­ja­wie­nie” to „re­ve­la­tio”, do­słow­nie: „usunię­cie za­sło­ny”. Wy­obraź­my so­bie, że sie­dzi­my w te­atrze albo w ope­rze. Kur­tyna jest za­sło­nię­ta. Choć­by nie wiem jak moc­no wy­tę­żać wzrok, nie zo­ba­czymy tego, co znaj­du­je się na sce­nie. Ale w pew­nym mo­men­cie kur­tyna idzie w górę i na­szym oczom uka­zuje się inny świat. W jed­nej chwi­li sta­je­my się uczest­ni­ka­mi roz­grywa­ją­cych się tam wy­da­ bar­dzo moc­no sta­ra­li się prze­nik­nąć świat Pana Boga, sami nie damy rady. To On musi od­sło­nić przed nami kur­tynę (czyli do­ko­nać „re­ve­la­tio”), a wte­dy – Jego świat sta­je się dla nas wi­docz­ • Bóg od­sło­nił kur­tynę, czyli ob­ja­wił się przed wie­lo­ma ludź­mi. Naj­pierw przed Ada­mem i Ewą w raju, po­tem przed Noem, przed Abra­ha­mem, przed ca­łym na­ro­dem izra­el­skim, przed pro­ro­ka­mi, na przy­kład przed Iza­ja­szem, Eze­chie­lem, Da­nie­lem. Szczytem Bo­że­go ob­ja­wie­nia było przyj­ście na zie­mię Je­zusa – Bo­że­go Syna. Nikt nam nie po­wie le­piej i wię­cej o Panu Bogu i o Jego świe­cie niż uczynił to Je­zus • Gdzie mamy szukać prawd ob­ja­wio­nych, czyli od­sło­nię­tych przez Pana Boga? Naj­pierw w Bi­blii, czyli Pi­śmie Świę­tym oraz w Tra­dycji Ko­ścio­ła. O Bogu mówi nam też stwo­rzo­ny przez Nie­go • Czy czło­wiek może za­ufać temu, co mu Bóg ob­ja­wia? Wspo­mi­nał pe­wien mi­sjo­narz pra­cu­ją­cy na rów­ni­ku w Afryce, w Ugan­dzie i w Ke­nii, iż kie­dyś opo­wia­dał swo­im pa­ra­fia­nom, że w kra­ju, z któ­re­go przy­je­chał, je­sie­nią opa­da­ją li­ście z drzew, zimą spa­da z nie­ba coś bia­łe­go jak weł­na, a woda w je­zio­rach i rze­kach robi się taka twar­da, że na­wet słoń mógł­by po niej cho­dzić. Afrykań­czycy dzi­wi­li się tym opo­wia­da­niom, ale uwie­rzyli swo­je­mu księ­dzu, po­nie­waż mie­li do nie­go za­ufa­nie. Kie­dyś mi­sjo­narz za­brał dwóch pa­ra­fian na wa­ka­cje do Pol­ski, a po po­wro­cie ci po­świad­czyli wszyst­kim, że wszyst­ko, co mó­wił ich ksiądz, jest świę­tą praw­ • My też wie­rzymy temu, co ob­ja­wia nam Bóg:Wie­rzę w Cie­bie, Boże żywy,w Trój­cy je­dyny praw­dzi­ coś OB­JA­WIŁ, Boże,Twe sło­wo mylić nie • Dla­cze­go Bóg zde­cydo­wał się nam ob­ja­wić? Od­po­wiedź może być tyl­ko jed­na: po­nie­waż nas ko­cha!Te­ma­tem na­stęp­ne­go ka­za­nia ka­te­chi­zmo­we­go będą tak zwa­ne „ob­ja­wie­nia prywat­ne”.2. Ob­ja­wie­nia prywat­ne- • Pierw­sze ka­za­nie ka­te­chi­zmo­we po­świę­ci­łem Bo­że­mu ob­ja­wie­niu. Po­wie­dzia­łem wów­czas, że nic nie wie­dzie­li­byśmy o Panu Bogu i Jego za­mysłach, gdyby On sam nie ze­chciał nam o tym ła­ska­wie po­wie­dzieć. Ob­ja­wie­nie Boże przy­po­mi­na ta­jem­ni­cze od­sło­nię­cie kur­tyny przed ludź­mi: Bóg ob­ja­wił się pa­triar­chom i pro­ro­kom, a naj­peł­niej prze­mó­wił do lu­dzi przez swo­je­go Syna, Je­zusa • Ob­ja­wie­nie Boże roz­po­czę­ło się w za­mierz­chłych cza­sach Sta­re­go Te­sta­men­tu, trwa­ło przez wie­le stule­ci i osią­gnę­ło peł­nię w Je­zusie Chrystusie. Ale nie skoń­czyło się z chwi­lą Jego śmier­ci na krzyżu i zmar­twych­wsta­nia. Ob­ja­wie­nie (zwa­ne ofi­cjal­nym) trwa­ło jesz­cze nadal przez kil­ka­dzie­siąt lat – w po­słudze apo­sto­łów Chrystusa. To pod ich kie­run­kiem roz­wi­ja­ły się i żyły chrze­ści­jań­skie wspól­no­ty, któ­re gło­si­ły Zmar­twych­wsta­łe­go Je­zusa i świę­to­wa­ły Jego pa­miąt­kę w ob­rzę­dach li­tur­gii. Dzię­ki ła­sce Du­cha Świę­te­go, któ­rej dzia­ła­nie moż­na po­rów­nać do wy­wo­ływa­cza fo­to­gra­ficz­ne­go, apo­sto­ło­wie prze­ka­zywa­li wier­nym co­raz bar­dziej ca­ło­ścio­wy ob­raz Je­zusa i od­czytywa­li co­raz głę­biej, w świe­tle zmar­twych­wsta­nia, Jego ziem­skie życie. Przy­po­mi­na­ją się sło­wa Chrystusa, któ­ry po­wie­dział:Duch Świę­ty was wszyst­kie­go NA­UCZYi wszyst­ko wam PRZY­PO­MNI (J 14,26).Ob­ja­wie­nie prze­ka­za­ne przez apo­sto­łów sta­no­wi część ofi­cjal­ne­go ob­ja­wie­nia, za któ­rym po­dą­ża Ko­ściół. Z chwi­lą śmier­ci ostat­nie­go z apo­sto­łów (był nim za­pew­ne św. Jan) ofi­cjal­ne ob­ja­wie­nie Boże do­bie­gło koń­ca. Aż do skoń­cze­nia świa­ta Bóg nie ob­ja­wi już lu­dziom nic wię­cej. To, co od­sło­nił, jest zupeł­nie wy­star­cza­ją­ce!- • Tym­cza­sem słyszymy, że tu czy tam mają miej­sce ja­kieś nowe ob­ja­wie­nia. Wszel­kie ob­ja­wie­nia, ja­kie do­ko­nują się po cza­sach apo­stol­skich, okre­śla się, w prze­ci­wień­stwie do ob­ja­wie­nia ofi­cjal­ne­go, mia­nem ob­ja­wień prywat­nych. Prze­ka­zywa­ne w nich tre­ści nie na­le­żą do tak zwa­ne­go de­po­zytu wia­ry i nie po­pra­wia­ją ani nie uzupeł­nia­ją tego ob­ja­wie­nia, ja­kie do­ko­na­ło się przez Chrystusa. Pan Bóg chce w ob­ja­wie­niach prywat­nych pod­kre­ślić co naj­wyżej pew­ne praw­dy wia­ry i uwypuklić to, co już przed­tem prze­ka­zał. Nie po­pra­wia jed­nak nig­dy tego, co po­wie­dział już wcze­śniej, ani też nie do­da­je no­wych • Ko­ściół pod­cho­dzi do ob­ja­wień prywat­nych bar­dzo ostroż­nie, po­nie­waż nie chce wpro­wa­dzać wier­nych w błąd. Dłu­go bada ta­kie ob­ja­wie­nia, przy­glą­da się im, a kie­dy się oka­zuje, iż mają zna­mio­na praw­dzi­wo­ści, ogła­sza ofi­cjal­nie, że tu czy tam mia­ło miej­sce ob­ja­wie­nie prywat­ • Po­dam kil­ka przy­kła­dów ob­ja­wień prywat­nych ofi­cjal­nie po­twier­dzo­nych przez Urząd Na­uczyciel­ski Ko­ścio­ła:- » ob­ja­wie­nia Pana Je­zusa, ja­kich do­świad­czyły św. Mał­go­rza­ta Ma­ria Ala­co­que (kult Naj­święt­sze­go Ser­ca Je­zuso­we­go, pierw­sze piąt­ki mie­sią­ca) i św. Fau­styna Ko­wal­ska (Mi­ło­sier­dzie Boże, ko­ron­ka do Mi­ło­sier­dzia Bo­że­go, świę­to Mi­ło­sier­dzia Bo­że­go);- » ob­ja­wie­nia Ma­ryi w Lo­ur­des, Fa­ti­mie czy Gua­de­lu­pe;- » ob­ja­wie­nia św. Mi­cha­ła Ar­cha­nio­ła na Mon­te Gar­ga­ • Raz jesz­cze pod­kre­ślam: ob­ja­wie­nia prywat­ne nie na­le­żą do de­po­zytu wia­ry ka­to­lic­kiej; mogą w wie­rze po­móc, ale nie ma ści­słe­go obo­wiąz­ku, by za nimi po­dą­ • Nie­kie­dy ob­ja­wie­nia prywat­ne oka­zują się po ja­kimś cza­sie fał­szywe. Tak było z rze­ko­mymi ob­ja­wie­nia­mi Mat­ki Bo­żej udzie­la­nymi p. Ka­zi­mie­rzo­wi Do­mań­skie­mu na ogród­kach dział­ko­wych w Oła­wie. War­to rów­nież pa­mię­tać, że na­uki ks. Pio­tra Na­tan­ka opie­ra­ją się w du­żej mie­rze na prywat­nych ob­ja­wie­niach Agniesz­ki z Ostro­łę­ki, któ­ra słyszy ja­ko­by głos Pana Boga i prze­ka­zuje usłysza­ne sło­wa wspo­mnia­ne­mu ka­pła­no­wi. Rada Sta­ła Epi­sko­pa­tu Pol­ski w swo­im oświad­cze­niu sta­now­czo prze­strze­gła ka­to­li­ków przed błęd­nym na­ucza­niem du­chow­ne­go i pro­si­ła wier­nych, by nie ko­rzysta­li z jego na­uki, któ­ra jest sprzecz­na z na­ucza­niem pa­pie­ży i bi­skupów. Na­le­ży do­dać, iż Msze św. spra­wo­wa­ne przez tego su­spen­do­wa­ne­go ka­pła­na są świę­to­kradz­kie, a udzie­la­ne przez nie­go roz­grze­sze­nia – nie­waż­ne. Oso­by współ­pra­cu­ją­ce z ks. Pio­trem Na­tan­kiem po­peł­nia­ją grzech cięż­ki, z któ­re­go mają obo­wią­zek oczy­ścić się w sa­kra­men­cie po­ • Przy oka­zji roz­wa­żań o ob­ja­wie­niach prywat­nych po­ja­wia się jesz­cze jed­no pyta­nie: co są­dzić o tak zwa­nych ob­ja­wie­niach Mat­ki Bo­skiej w Me­djugo­rie? Do­kład­nie to, co uwa­ża o nich Ko­ściół. A Ko­ściół jest w ta­kich spra­wach nie­zwykle ostroż­ny, po­nie­waż te ob­ja­wie­nia, ofi­cjal­nie nie po­twier­dzo­ne, wciąż jesz­cze trwa­ją. Wie­lu lu­dzi tam piel­grzymu­je, mo­dli się, na­wra­ca. Inni po­wra­ca­ją bez wra­ z mo­ich studen­tów za­mie­rzał na­pi­sać pra­cę ma­gi­ster­ską o ob­ja­wie­niach w Me­djugo­rie, po­nie­waż są­dził, iż Ko­ściół je uznał. Po­wie­dzia­łem do nie­go: je­że­li po­wie mi Pan, gdzie w Pol­sce ob­ja­wi­ła się Mat­ka Boża i Wa­tykan ofi­cjal­nie to ob­ja­wie­nie uznał, wów­czas po­myśli­my o pra­cy na te­mat Me­djugo­rie. Nie­ste­ty, student nie wie­dział. Oczywi­ście, cho­dzi­ło o Gie­trz­wałd!Pa­pież Jan Pa­weł II po­zo­sta­wił spra­wę Me­djugo­rie do roz­strzygnię­cia miej­sco­we­go bi­skupa, czyli bi­skupa Mo­sta­ru w Bo­śni i Her­ce­go­wi­nie. Ten zaś bi­skup, a tak­że jego na­stęp­ca pro­si­li, aby do Me­djugo­rie nie piel­grzymo­wać. W ten sam spo­sób wy­po­wie­dzia­ła się też Kon­fe­ren­cja Bi­skupów byłej Jugo­sła­wii. Ko­ściół w Pol­sce ogło­sił ofi­cjal­ne sta­no­wi­sko w 2012 roku:Uprzej­mie przy­po­mi­na­my, że nadal obo­wią­zuje za­kaz Sto­li­cy Apo­stol­skiej w spra­wie or­ga­ni­zo­wa­nia do Me­djugo­rie piel­grzymek o cha­rak­te­rze ofi­cjal­nym, tak na po­zio­mie die­ce­zjal­nym, jak i pa­ra­fial­nym, jako że nie jest pew­ne, czy jest to miej­sce au­ten­tycz­nych ob­ja­wień Mat­ki Bo­żej. Moż­na na­to­miast or­ga­ni­zo­wać wy­jaz­dy prywat­ne, pod wa­run­kiem że nie bę­dzie się ich uwa­żać za uwia­rygod­nie­nie za­cho­dzą­cych w Me­djugo­rie wy­da­rzeń, te bo­wiem wy­ma­ga­ją dal­szych ba­dań ze stro­ny Ko­ścio­ jed­nak nie słucha­ją gło­su pa­ste­rzy Ko­ścio­ła. Na­le­ża­ło­by za­tem po­sta­wić pyta­nie: czy Ma­ryja chce bu­do­wać na nie­po­słuszeń­stwie?- • Dzi­siaj lu­dzie szuka­ją sen­sa­cji – czyta­ją książ­ki z tek­sta­mi ob­ja­wień prywat­nych, któ­re nie po­sia­da­ją ad­no­ta­cji „Im­pri­ma­tur”, czyli po­twier­dze­nia zgod­no­ści z na­ucza­niem Ko­ścio­ła, jeż­dżą do ks. Na­tan­ka albo do miejsc, gdzie po­dob­no ko­muś uka­za­ła się Mat­ka Bo­ska. Tym­cza­sem praw­dzi­wa sen­sa­cja wy­da­rza się co­dzien­nie na oł­ta­rzu pod­czas Mszy św.!Na­stęp­ne ka­za­nie ka­te­chi­zmo­we po­świę­cę, jak Pan Bóg po­zwo­li, apo­stol­skiej Tra­ Tra­dycja apo­stol­ska- • Po­wie­dzia­łem, że Pan Bóg po­sta­no­wił w swo­jej do­bro­ci ob­ja­wić się lu­dziom, czyli „od­sło­nić” przed nimi kur­tynę, aby zo­ba­czyli Jego świat. Gdzie szukać tego, co ob­ja­wia Bóg? Przede wszyst­kim w Bi­blii, bo Bi­blia to Pi­smo Świę­te, czyli spi­sa­ne sło­wo Pana Boga. Ale czy tyl­ko tam?- • W Ewan­ge­lii we­dług św. Jana znaj­du­je się taka wska­zów­ka:Wie­le in­nych zna­ków uczynił Je­zus, któ­rych NIE ZA­PI­SA­NO w księ­dze (J 20,30).Sło­wa te świad­czą, iż Pan Je­zus uczynił znacz­nie wię­cej niż tyl­ko to, co zo­sta­ło za­pi­sa­ne w Bi­blii. A zresz­tą Je­zus wca­le nie na­ka­zywał nic za­pi­sy­wać. Po­wie­dział tyl­ko: Idź­cie i na­uczaj­cie (Mt 28,19), czyli po­le­cił na­uczać, gło­sić i prze­ka­zywać po­ucze­nia z ust do ust! A to ozna­cza, iż praw­da ob­ja­wio­na może do nas do­trzeć in­a­czej niż tyl­ko w for­mie spi­sa­nej: po­przez prze­kaz ust­ny, czyli tak zwa­ną apo­stol­ską Tra­ • Są dwie za­sad­ni­cze for­my prze­ka­zu Bo­że­go ob­ja­wie­nia:- » spi­sa­na (Bi­blia, czyli Pi­smo Świę­te);- » nie­spi­sa­na (Tra­dycja ust­na).- • Czym jest ust­na Tra­dycja apo­stol­ska? Są to po­ucze­nia, ja­kie apo­sto­ło­wie prze­ka­za­li wier­nym ust­nie w swo­ich róż­nych in­struk­cjach. Tra­dycja utrwa­li­ła się w pi­smach Oj­ców Ko­ścio­ła, w uchwa­łach so­bo­rów, w życiu chrze­ści­jan, w mo­dli­twach, pie­śniach oraz w sztuce ko­ściel­nej i trwa nadal w ofi­cjal­nych po­ucze­niach Ko­ścio­ • War­to mieć świa­do­mość, że pro­te­stan­ci (ewan­ge­li­cy, lu­te­ra­nie czy an­gli­ka­nie) od­rzuca­ją Tra­dycję jako źró­dło ob­ja­wie­nia i gło­szą, iż je­dynym źró­dłem wia­ry dla chrze­ści­ja­ni­na jest spi­sa­na Bi­blia. Mar­cin Lu­ter – oj­ciec Re­for­ma­cji – wy­ra­ził to na sy­no­dzie w Au­gs­bur­gu w 1518 roku zwro­tem: „sola Scrip­tura” („je­dynie Pi­smo Świę­te”). Ko­ściół ka­to­lic­ki uczy in­a­czej: „non sola Scrip­tura” („nie tyl­ko Pi­smo Świę­te”), po­nie­waż ist­nie­ją dwa źró­dła wia­ry: Bi­blia i apo­stol­ska Tra­ • Przyj­mu­jąc po­gląd pro­te­stanc­ki, na­po­tka­my sze­reg trud­no­ści i pytań, na któ­re nie­ła­two znaj­dzie­my od­po­wie­dzi. Oto kil­ka przy­kła­dów:- » od śmier­ci Je­zusa Chrystusa (na­stą­pi­ła ona praw­do­po­dob­nie w roku 29 po Chr.) do spi­sa­nia pierw­sze­go pi­sma No­we­go Te­sta­men­tu (był nim Pierw­szy List św. Paw­ła Apo­sto­ła do Te­sa­lo­ni­czan, da­to­wa­ny na rok 49 po Chr.) mi­nę­ło oko­ło dwa­dzie­ścia lat. To zna­czy, że w tym dwudzie­sto­le­ciu mło­dy Ko­ściół nie miał jesz­cze ani jed­nej księ­gi No­we­go Te­sta­men­tu, a mimo to roz­wi­jał się i żył bar­dzo dy­na­micz­nie. Jak to moż­li­we, że ra­dził so­bie bez Pi­sma Świę­te­go No­we­go Te­sta­men­tu? Jak po­go­dzić to z za­sa­dą „sola Scrip­tura”? Od­po­wiedź może być tyl­ko jed­na: Ko­ściół od­wo­ływał się w tam­tym cza­sie do in­ne­go źró­dła ob­ja­wie­nia – do apo­stol­skiej Tra­dycji;- » w po­cząt­kach Ko­ścio­ła nie­któ­re krą­żą­ce wśród wier­nych pi­sma zo­sta­ły włą­czo­ne do Bi­blii, a inne – od­rzuco­ne. Co za­de­cydo­wa­ło o za­li­cze­niu jed­nych do Pi­sma Świę­te­go i o po­mi­nię­ciu drugich? Wła­śnie nie­pi­sa­na Tra­dycja apo­stol­ • Bi­blia wy­raź­nie mówi o ist­nie­niu Tra­dycji. Apo­stoł Pa­weł na­pi­sał:– PRZE­KA­ZA­ŁEM wam to, co prze­ją­łem… (1 Kor 15,3);– Prze­to bra­cia, stój­cie nie­wzrusze­nie i trzymaj­cie się TRA­DYCJI, o któ­rych zo­sta­li­ście PO­UCZE­NI żywym sło­wem (2 Tes 2,15).- • Nie­któ­re praw­dy wia­ry zna­my je­dynie dzię­ki po­ucze­niom Tra­dycji apo­stol­skiej, na przy­kład praw­dę o ka­no­nie bi­blij­nym, o Wnie­bo­wzię­ciu NMP, o czyść­cu, o od­pustach, o kul­cie świę­tych, o pryma­cie pa­pie­ża. War­to mieć świa­do­mość, iż pro­te­stan­ci wła­śnie z tymi praw­da­mi mają naj­wię­cej pro­ble­ • A za­tem jed­nym ze źró­deł wia­ry ka­to­lic­kiej jest apo­stol­ska Tra­dycja. Sta­no­wi ona wraz z Pi­smem Świę­tym tak zwa­ny de­po­zyt wia­ry, czyli zbiór prawd, któ­re po­cho­dzą od Chrystusa i Jego Apo­sto­łów i jako ta­kie zo­sta­ły prze­ka­za­ne Ko­ścio­ło­ ka­za­nie ka­te­chi­zmo­we bę­dzie do­tyczyć drugie­go źró­dła wia­ry, Bi­blii. W i e r z y ć…} 1 W I E R Z Y Ć… Wykład 2 Ks. Mirosław Łanoszka NA DROGACH WIARY BIBLIJNEGO IZRAELA W IARA ABRAHAMA – WZOREM POSTAWY CZŁOWIEKA WOBEC BOGA Postaw ę Abrahama nazwan ą wiar ą (Rdz 15,6) charakteryzuje przede wszystkim posłusze ństwo wo-bec Boga. Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi W tych słowach wyznajemy naszą wiarę w Bożą wszechmoc. W jakim jednak znaczeniu Bóg jest wszechmocny? Czy może ukryć coś tak, żeby nawet sam nie mógł tego nigdy odnaleźć? Czy w dwuwymiarowej geometrii może wykreślić czworoboczne koło albo okrągły trójkąt? Dlaczego wyznajemy, że Bóg jest wszechmocny? Czy to twierdzenie wymyślili teologowie przy zielonym stoliku? A może powtarzamy zdanie jakiegoś dewota? Ci, którzy poprzedzili nas w wierze, w szczególny sposób doznali doświadczeń Boga i Jezusa. Byli pod wrażeniem działania Boga, które niejednokrotnie budziło w nich zdziwienie, a czasem nimi wstrząsało. Dlatego też czuli potrzebę mówienia o tym, co się im przytrafiło podczas spotkania z Bogiem, bowiem ludzie obdarowani takim przeżyciem nie mogą zwyczajnie przejść nad nim do porządku dziennego, tak jakby nic się nie wydarzyło. Przecież w ich życiu „coś” się stało! Stało się coś, co można przyrównać do spotkania Zmartwychwstałego z niewiastami i uczniami. O tym musieli mówić! W ten sposób formułowało się pierwotne chrześcijańskie wyznanie wiary: Pan rzeczywiście zmartwychwstał! (Łk 24, 34). Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga Ojca wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół powszechny, świętych obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen. Przy takim doświadczeniu Boga nie myśli się o tym, jak formułować logicznie niepodważalne zdania. Chce się jedynie głosić innym wielkość, dobroć i wspaniałość Boga, ponieważ doznaje się radości, ponieważ samemu jest się tym spotkaniem poruszonym. Doświadczenie takie jest szczególnie imponujące, jeśli uszczęśliwia ono nie tylko jednostkę, ale również krąg przyjaciół, a nawet cały naród. Zazwyczaj nie teologowie czy filozofowie, lecz prości ludzie przekazują innym swą radość. Są to ludzie z sercem, którzy nie krzyczą fanatycznie, lecz są gotowi dzielić się z innymi własnymi doznaniami, a także — to rzecz ważna! — powiązać je z rzeczywistością życia. Izraelici widzieli, w jaki sposób Bóg wybawił cały ich naród z „wszechmocy” państwa egipskiego: On był potężniejszy! Przez długie lata odczuwali, jak przewyższające ich siłą sąsiednie narody rozbijały się o potężną opiekę Boga. Odkrywali, że On jest najpotężniejszy. Z tym poczuciem śpiewali: Czemu burzą się ludy... Powstają królowie ziemscy i książęta radzą społem przeciw Panu i Pomazańcowi Jego... Drwi z nich Ten, który mieszka w niebie, Pan im urąga (Ps 2 w tł. Cz. Miłosza). Naród izraelski ze zdumieniem spoglądał na regularne powroty pór roku: na wzrastanie, dojrzewanie, przemijanie i ponowne wzrastanie. Przyglądał się też równomiernemu, uporządkowanemu i „wiecznemu” biegowi świateł niebieskich. To były ślady, z których pobożni Izraelici poznawali mądre działanie Boga, którego potężna moc wszystko ożywia, porządkuje i utrzymuje w ruchu. Radowali się swoim Wszechmocnym, gdyż rzeczywiście czuli się u Niego bezpiecznie. Dlatego śpiewali: Kto się w opiekę oddał Najwyższemu i w cieniu Wszechmocnego mieszka, powie do Pana: Ostojo moja i Twierdzo moja, Boże mój, Tobie ufam (Ps 91 w tł. Cz. Miłosza). Takie wyznanie dzisiaj wydaje się dla wielu, czasem i dla mnie, trochę przesadzone, niedorzeczne bądź nierealne. Czyż nie ma na świecie cierpienia, niesprawiedliwości, przemocy zła? Niejeden pyta na przykład, jak mogę czuć się bezpiecznie w obliczu Bożej wszechmocy po tym, co stało się w Oświęcimiu? Stawiając takie pytania nie można zapominać, że ludzie cierpieli już przed Oświęcimiem! Przecież od najdawniejszych czasów musieli znosić niesamowite okropności, musieli cierpieć najbardziej wyrafinowane tortury i katusze. Właśnie naród izraelski — jak chyba żaden naród — cierpiał okupację najróżnorodniejszych mocarstw. Był przedmiotem nienawiści i najróżniejszych okrucieństw jeszcze na długo przed Oświęcimiem. Oczywiście nie jest to usprawiedliwienie dla współczesnego okrucieństwa. Istotne jest natomiast, mimo tylu cierpień, że ci nasi przodkowie w wierze nieustannie wysławiali chroniącą ich Bożą wszechmoc: Panie, Ostoją nam byłeś z pokolenia w pokolenie (Ps 90, 1 w tł. Cz. Miłosza). Powyższa odpowiedź nie jest oczywiście żadnym logicznym uzasadnieniem. Jest odpowiedzią, która płynie wyłącznie z wiary. Czy istnieje jakaś inna, a zarazem lepsza? Wydaje się, że nie znajdziemy lepszej od tej, jaką podaje sam Bóg: Jam jest Alfa i Omega, mówi Pan, Bóg, który jest, który był i który przychodzi (Ap 1, 8), a ja Mu odpowiem: Obym zamieszkał w Twoim namiocie na wieki, obym się schronił pod opiekę Twoich skrzydeł (Ps 61, 5 w tł. Cz. Miłosza). Wierzę w Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi — wyznają wierzący w Chrystusa. Ale na jakiej podstawie? Trudno dzisiaj spotkać człowieka, który by nie słyszał o „prawybuchu” jako przypuszczalnym prapoczątku świata. Radioteleskopy przenikają przez głębie wszechświata i poza znaną materią odkrywają antymaterię, rejestrują wybuchy i kurczenie się gwiazd w odległościach liczonych milionami lat świetlnych... Zdaniem wielu ewolucja wyjaśnia niemal wszystkie zagadki związane z powstaniem życia. Coraz to nowe tajemnice wyjawiają badania kuli ziemskiej. Mamy już dziecko z „probówki”. Doskonałe narzędzia odkrywają wciąż nowe cząsteczki materii oraz niewyobrażalnie szeroki ocean gwiazd we wszechświecie. Tylko Boga nie udaje się dotąd odnaleźć przy pomocy tych precyzyjnych aparatów. Czyżby zagadkę o początku świata i początku życia można było rozwiązać bez Boga? Czy jeszcze mogę z czystym sumieniem uznawać Boga za Stwórcę „nieba i ziemi”, jak to czyni Pismo Święte (Rdz 14,19)? Co rozumiem przez to, że nazywam Boga Stworzycielem nieba i ziemi? Czy przypatruję się wszystkiemu, co zawiera się we wszechświecie — od pracząsteczek po gwiazdy-olbrzymy? Czy uznaję, że to wszystko niekoniecznie musiało istnieć? Nie ma bowiem takiego bytu na świecie, który by sam z siebie zaistniał i wszystko — cokolwiek tutaj spotykamy — drzewa, góry, gwiazdy, ludzi, miasta — tego wszystkiego kiedyś tutaj nie było i kiedyś nie będzie. Skąd zatem początek wszystkiego? Z „prawybuchu”? Jeśli „coś” rzeczywiście wybuchło — a to jest rzeczywiście możliwe do przyjęcia — to „co” wybuchło? Przecież „nic” wybuchnąć nie może. W takim razie skąd pochodzi to „coś”, co mogło wybuchnąć? Dochodzimy do punktu, którego wiedza przyrodnicza ani technika nie są w stanie przekroczyć. Jeżeli w ogóle coś istnieje, to musi także posiadać praźródło swego bytu, a zatem musi istnieć jakaś rzeczywistość, która wszystkim znajdującym się na zewnątrz użyczyła istnienia. Jeżeli jednak jest ona rzeczywiście praźródłem istnienia, to nie tylko musi mieć sama w sobie istnienie, ale musi sama z siebie istnieć. Wynika z tego, że ten prabyt nie mógł nie istnieć. On musi istnieć, musi zawsze istnieć — musi być bez początku, bez końca, musi istnieć wiecznie. Właśnie owo praźródło bytu powołuje do istnienia wszystko inne, cokolwiek istnieje poza Nim, co kiedykolwiek było i co kiedykolwiek będzie! Prabyt wyprowadza, „stwarza” wszystko inne z niczego bez posługiwania się przy tym żadnymi narzędziami ani materiałem. Ten prabyt, tę jedyną i wieczną rzeczywistość nazywamy Bogiem. Można przyjąć, że Bóg powołał do istnienia „pramaterię” (fale, cząsteczki, energię, itd.), nadał jej dynamikę i plan dalszego rozwoju. Wszystko zatem — pierwsza inicjatywa, sensowny plan, uporządkowana prawidłowość — pochodzi od Boga, a nie jest tylko czystym przypadkiem. W tym znaczeniu „niebo i ziemia” oznaczają absolutnie wszystko, co nie jest Bogiem — zarówno byty materialne jak i duchowe. One są stworzeniami, ponieważ swe istnienie zawdzięczają Bogu, i to nie tylko pierwszy impuls powołujący je do istnienia, ale także trwałe podtrzymywanie w tym istnieniu. W każdej chwili zatem całe stworzenie zależy od Boga (Ps 104, 28-30). Bóg nie musiał dokonywać dzieła stworzenia. Całe stworzenie powołał do istnienia swą wolną decyzją, kierując się jedynie miłością. Nowy Testament świadczy, że Chrystus pośredniczył w tym dziele: Wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało (J 1, 3). Oczywiście pośrednictwo Chrystus nie ogranicza się tylko do początku; ono trwa. W Liście do Kolosan czytamy: Wszystko w Nim ma istnienie (Kol 1,17). I jeszcze jeden znamienny wymiar dzieła stworzenia przybliża ten sam list: Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone (Kol 1, 16). Dzieło stworzenia zatem nie jest wynikiem przypadku. Nie zostało też „rzucone” i pozostawione ślepemu losowi. Dzieło to w swym początku, w swym trwaniu i w swym końcu podtrzymywane jest mocą dobroci Boga. On prowadzi je na powrót do siebie, by w Nim mogło otrzymać ostateczną doskonałość. Tak wyraża tę prawdę przyrodnik i teolog — Teilhard de Chardin: „Cały rozwój stworzenia biegnie nieustannie w kierunku punktu Omega, czyli ku Bogu, który jest jego Alfą, jego początkiem”. Zauważmy, że nauki przyrodnicze znają tylko słowo „teraz”, które oznacza przemijanie stworzenia. Gdyby jednak to „teraz” trwało miliard lat, byłoby tylko stworzeniem i nie mogłoby powstać samo z siebie. Nauki przyrodnicze nie potrafią określić ani początku, ani końca. Tylko Bóg zna te dwa decydujące punkty i tylko On może nam tę tajemnicę odkryć. Dla naszej pociechy i dla naszego umocnienia daje nam poznać, że zarówno początek stworzenia, jak jego koniec są dziełem Jego miłości. opr. aw/aw AXqtdz.
  • apissv27ri.pages.dev/242
  • apissv27ri.pages.dev/296
  • apissv27ri.pages.dev/134
  • apissv27ri.pages.dev/314
  • apissv27ri.pages.dev/190
  • apissv27ri.pages.dev/352
  • apissv27ri.pages.dev/261
  • apissv27ri.pages.dev/240
  • apissv27ri.pages.dev/358
  • tak ja wierze w boga ojca